wtorek, 23 lutego 2016

In The Dark

Przybywam z fanfikiem, który miał być na Halloween w zeszłym roku, tylko jakoś tak pisanie mi się przedłużyło xD Ale wczoraj był debiut Astro, więc powróciła mi chęć życia i przy okazji do pisania. No i w końcu mamy nazwę fandomu (co z tego, że beznadziejna i brzmi jak jakiś tani slang). AROHA!
Ale powróćmy do In The Dark. Nazwa chyba nijak ma się do treści, ale nic lepszego nie wymyśliłam, więc będzie taka. I przepraszam za wszystkie błędy, bo nie chciało mi się tego nawet przeczytać po napisaniu, więc o poprawieniu literówek czy innych takich już nawet nie wspominam. To moje najdłuższe opowiadanko, ponieważ ma aż 13 stron i 5592 wyrazy!
Pairing: VBaek (Baekhyun x Taehyung)
V jest wampirem <3



Ta długa historia miała swój początek bardzo dawno temu, kiedy ludzie wierzyli jeszcze w przesądy, zaklęcia, a czarownice palono na stosie. Zdecydowanie niełatwo było żyć w takich czasach, ponieważ poprzez zwykłe parzenie ziół niewinna osoba mogła zostać skazana na śmierć. Ale nie o tym będziemy teraz mówić, bo opowieść dotyczy kogoś zupełnie innego. Kogoś, kogo każdy się obawiał. Dlaczego? Ponieważ „inni” nie byli akceptowani.

                                                              ***

Około trzystu lat wcześniej w małej wiosce liczącej góra dwustu mieszkańców mieszkał zwykły chłopiec o imieniu Kim Taehyung. Był młodzieńcem o ciemnych włosach, zdrowym i silnym jak młode drzewo, z nieskazitelną niczym płatek róży cerą. Nigdy jakoś szczególnie się nie wyróżniał, zawsze pomagał swoim rodzicom w obowiązkach domowych i nie sprawiał żadnych problemów.  Zapewne nie znalazłaby się ani jedna osoba, która mogłaby powiedzieć o nim chociażby jedno złe słowo. Gdy nie miał innych zajęć, to pomagał nawet starszym paniom, które mieszkały w sąsiednich domach.

Pewnego ciepłego poranka Kim, jak zwykle zresztą, wyruszył na pole mieszczące się dość daleko. Samo dojście tam zajmowało niemalże godzinę, ale to nie odstraszało chłopaka, który nie bał się podjąć żadnej pracy. Po dotarciu na miejsce zaczął wykonywać swoje zadanie, jednak nim się spostrzegł zapadł zmrok. Po skończonej pracy zebrał do torby rzeczy, które przyniósł ze sobą o poranku i wyruszył w drogę powrotną. Mimo, że zapadł zmierzch, Taehyung się nie przejął, ponieważ doskonale znał tamtejsze drogi i wszystkie ścieżki na skróty. Wiedział, że rodzice pewnie już zaczęli się o niego zamartwiać, więc postanowił wybrać najkrótszą drogę prowadzącą przy niewielkim lesie i przyspieszył kroku.

Chciał jak najszybciej znaleźć się w swoim niedużym, aczkolwiek przytulnym domu. W połowie drogi zaczął mieć złe przeczucia. Miał wrażenie, jakby ktoś go obserwował, jednak szybko pozbył się z głowy tych myśli. W końcu wszystko może się przywidzieć, gdy człowiek jest zmęczony pracą i musi wracać po nocy. Niestety jego przeczucia okazały się prawdziwe. Po niedługiej chwili przy jednym z drzew zauważył czarną postać. Samo to wywołało u niego strach, a do tego ów zjawa miała krwistoczerwone oczy, które napawały lękiem każdego, który w nie spojrzał. Nie miał nawet chwili na zastanowienie się, ponieważ poczuł tylko przeszywający ból. Ostatnią rzeczą jaką udało mu się ujrzeć była ciemna postać stojąca tuż nad nim, która po chwili zatopiła kły w jego szyi. Po tym nie widział już nic, tylko zwykłą ciemność. Nie miał pojęcia, co się z nim potem stanie.

                                                           *** 

Następnego dnia o poranku w wiosce zaczęło wrzeć. Już poprzedniego wieczoru rozpoczęto poszukiwania Taehyunga, ponieważ jego rodzice bardzo zmartwili się tym, że nie wrócił do domu. W poszukiwania zaangażowali się niemal wszyscy mieszkańcy i na szczęście lub nie znaleziono chłopaka po kilku godzinach. Mogłoby wydawać się, że to zakończenie było szczęśliwe. Nic bardziej mylnego. Jeden z chłopów znalazł blade, wychłodzone ciało Kima. Na jego szyi widoczne były ślady ugryzienia. Wszystko wskazywało na to, że napastnik skupił się jedynie na wypiciu jego krwi. Poskutkowało to śmiercią z powodu utraty zbyt dużej ilości krwi.
Mieszkańcy byli przerażeni, ponieważ wiedzieli, że każdego z nich może to spotkać. Niektórzy nie pozwolili nawet wychodzić z domów swoim dzieciom o zmroku w obawie przed czyhającym niebezpieczeństwem. Z drugiej strony każdy współczuł rodzinie Kim’ów, ponieważ Tae był ich jedynym synem i wiedzieli, że jego śmierć bardzo przeżyli. Jego matka popadła w rozpacz po stracie syna. Od tamtego momentu nie była już tą samą radosną osobą, a jedynie bladą, wychudzoną kobietą z zapuchniętymi od płaczu oczami.
Pomimo rozpaczy rodziców nie dało się nic zrobić. W końcu nic nie jest w stanie przywrócić życia zmarłej osobie. Pan Kim zajął się przygotowaniami do pogrzebu, który miał odbyć się za dwa dni. Do tego czasu zwłoki zmarłego młodzieńca spoczywały w trumnie ustawionej w domu.

                                                               ***

Noc przed pogrzebem matka Taehyunga czuwała przy jego martwym ciele. Ten widok doszczętnie zmroził jej serce. Cały czas nie mogła pogodzić się ze śmiercią syna. Obwiniała się, że powinna była tamtego tragicznego dnia pójść razem z nim, ale niestety tego nie zrobiła. Siedziała na krześle ściskając dłoń swojego męża. W pewnym momencie nie dowierzali własnym oczom. Tae poruszył jednym z palców swej dłoni. Ale przecież było to niemożliwe. W końcu jakim cudem to mogło się dziać, skoro jego zgon został potwierdzony, a nazajutrz miał odbyć się pogrzeb? Rodzice szybko poderwali się na równe nogi i już po niedługiej chwili dostali odpowiedź na wszystkie swoje pytania. Gdy młody Kim otworzył oczy ich kolor nie był ciemnobrązowy jak zawsze, tylko krwistoczerwony. W jednym momencie byli przerażeni, ponieważ wszystkie te historie o wampirach okazały się prawdziwe, a jednak z drugiej strony czy było to ważne? W końcu ich jedyne dziecko jest żywe, a w zamian za to chyba warto poświęcić bardzo dużo. Mimo, że po przebudzeniu nie za bardzo orientował się, co dzieje się wokół niego, to od razu został zamknięty w mocnym uścisku swojej rodzicielki. Chłopak czuł się dziwnie i nieswojo, jakby był w ciele kogoś innego. Dopiero po dłuższej chwili przypomniał sobie wydarzenia z tamtego fatalnego dnia i zrozumiał, co się stało. Więc teraz będzie musiał żyć jako wampir? Nie sądził, aby mieszkańcy wioski potrafili to zaakceptować. W końcu te stworzenia uznawane była za najniebezpieczniejszych wrogów ludzi i chroniono się przed nimi jak tylko było można. Pozostawało tylko zadać sobie pytanie, dlaczego przeżył, skoro został zaatakowany przez wampira i pozbawiony dużej ilości swojej krwi? Powodem było to, że V od zawsze miał silny organizm i był osobą, która łatwo się nie poddaje. Ponadto w ich rodzinnych zapiskach widniała krótka notka o tym, że kilka lat temu do ich rodziny należał wampir. Na szczęście miał po swojej stronie rodziców i miał pewność, że się na nich nie zawiedzie. W końcu od zawsze go wspierali i kochali całym sercem, a w obliczu miłości nawet takie sprawy zdawały się być błahostką.
Państwo Kim mimo, że nadal nie potrafili uwierzyć w to, co się wydarzyło, postanowili, że będą chronić swoje dziecko. Nigdy więcej nie chcieliby go stracić, bo w końcu zrozumieli, jakie to uczucie zostać pozbawionym najważniejszej osoby w swoim życiu. Gdy tylko Taehyung opowiedział im historię, która mu się przydarzyła, zgodnie stwierdzili, że mieszkańcy nie mogą dowiedzieć się o tym incydencie. Gdyby prawda wyszła na jaw, na pewno chcieliby jego śmierci i w jednej chwili zapomnieliby o tym, kim był chłopak jeszcze kilka dni temu. Przecież ludzie byliby w stanie pogrążyć i zabić każdego, żeby tylko chronić samego siebie.  Społeczeństwo od zawsze tak działało.
Rodzice Kima nie mieli na razie żadnego pomysłu, jak mogliby pomóc synowi. Zdecydowali, że w najbliższym czasie ukryją go w swoim domu, a sami nadal będą udawać, że go stracili. W obecnej sytuacji nie było żadnego lepszego pomysłu.

Generalnie ów plan wydawał się być dobry, jednak wraz z nastaniem świtu przyszedł czas pogrzebu. W tamtej chwili nie można było nic zrobić. Przecież nie można odwołać pogrzebu, gdy wszyscy są przekonani o tym, że ktoś nie żyje. Pomimo silnych błagań i próśb obojga rodziców Taehyung został zaatakowany przez mieszkańców, gdy tylko poznali oni prawdę. W jednej chwili wszystko się posypało i każdy pragnął jedynie jego śmierci. Widocznie wszyscy zaczęli widzieć w nim potwora, mimo że tak naprawdę w środku był tym samym chłopcem. Tae zdał sobie sprawę, że jedynym sposobem aby przetrwać jest ucieczka z wioski. Zaczął nienawidzić jej mieszkańców, ale jednak ciężko było mu z niej odejść z powodu swoich rodziców. Cóż, bardzo ich kochał, ale w tamtym momencie nie było innego rozwiązania. Zniknął bez żadnego pożegnania i od tamtej pory miejscowa ludność nie widziała go już ani razu…
                                                                                            
                                                              ***

Po kilku latach życia w osamotnieniu Taehyung nauczył się panować nad swoją nadprzyrodzoną mocą. Nigdy nie atakował, ani nie zabijał ludzi pomimo tego, że miał do nich urazę. Swoje pragnienie zaspokajał krwią leśnych zwierząt. Po tak długim czasie stał się wyobcowany i zamknięty w sobie. Nie przypominał już tego samego, wesołego chłopca, którego zawsze było wszędzie pełno. Stał się zupełnym przeciwieństwem samego siebie. Gdyby w tamtym momencie spotkał go ktoś, kto znał go przed laty, na pewno nie powiedziałby, że to ta sama osoba.

Pewnego wieczora jak zwykle wybrał się do lasu, aby zaspokoić swoją żądzę krwi. Przy pomocy jego niebywałej szybkości i nadludzkiej siły udało mu się to bardzo szybko. Gdy wracał z powrotem wyczuł, że nie jest na tym terenie sam. Jego węch nigdy się nie mylił i tak samo było w tamtym przypadku. Już po niedługiej chwili zauważył starszego mężczyznę, który wglądał na przerażonego. Ach, tak. Przecież jeśli człowiek spotka na swojej drodze niedźwiedzia, to oczywiste, że jest przerażony. Obserwował przez krótką chwilę scenę, która rozgrywała się tuż przed nim. Wiedział, że jeśli nikt nie pomoże temu nieznajomemu mężczyźnie, to na pewno zginie w przeciągu kilku, może kilkunastu sekund. Może i miał uraz i wewnętrzną niechęć do ludzi, ale nie chciał, żeby ktokolwiek ginął na jego oczach. W duchu zaśmiał się sam z siebie. Przecież ‘’wtedy’’ nikt się nim nie przejmował, tylko pragnął jego śmierci, a jednak teraz to on będzie pomagał człowiekowi. To było trochę żałosne. Gdy zauważył, że rozwścieczony niedźwiedź za chwilę zaatakuje, w jednej chwili znalazł się przed nim i powalił go na ziemię. Mężczyzna zauważył tylko czerwony błysk i był jeszcze bardziej zdezorientowany niż kilka chwil wcześniej. Dopiero po jakimś czasie dotarło do niego, co się właśnie wydarzyło. Taehyung ze spokojem spojrzał na mężczyznę, który o dziwo się go nie obawiał. Od razu mu podziękował i opowiedział swoją krótką historię. Był bogatym dziedzicem i rankiem wybrał się do lasu na polowanie, ale odłączył się od reszty swojej grupy. Z początku się tym nie przejął, ale dopiero, gdy zaatakował go niedźwiedź zdał sobie sprawę, że może być to ostatni dzień jego życia. Na szczęście pojawił się wampirzy chłopak, który go od tej rychłej śmierci ocalił. Był mu niezmiernie wdzięczny i nawet utworzyła się pomiędzy nimi jakaś nić porozumienia. Tae oczywiście wysłuchał wszystkiego, co starzec miał do powiedzenia i nawet opatrzył jego rany. Nawet przez chwilę naszła go myśl, że jednak nie wszyscy ludzie są tacy źli, jak mu się wydawało.
Kilka dni po tym incydencie starzec zmarł. Zaskakujące było to, że przepisał swój zamek i cały majątek Taehyungowi. W swoim testamencie oznajmił, że nie miał żadnych dzieci, ani nikogo bliskiego, a wampirowi może się odwdzięczyć tylko w taki sposób. Chłopak nigdy by się tego nie spodziewał, ale skoro i tak dostał wszystko na własność, to bezzwłocznie zamieszkał w zamku. Na szczęście miał tam ciszę i spokój. Zamek był potężny i znano go w całej okolicy. Liczył około osiemdziesięciu starych pokoi przyozdobionych ciemnymi i szarymi meblami. Podłogi komnat wyłożone były drogocennymi dywanami. Na ścianach pozawieszane były duże obrazy o bogato zdobionych ramach, a pozornie surowe wnętrze przełamane było różnego rodzaju drobiazgami i dekoracjami głównie o tematyce religijnej lub wojennej. Stwierdził, że to idealne miejsce dla niego i postanowił zostać tam na zawsze. Skoro i tak miał żyć aż do końca świata, to postanowił, że wykorzysta ten czas na pogrążaniu się w swoich przemyśleniach w samotności.
Spędzał swój czas na polowaniach i bezczynnym siedzeniu w komnatach. Nawet nie wykorzystał majątku, który mu pozostawiono, bo i tak nie był mu do niczego potrzebny. Nie pragnął posiadać żadnych rzeczy materialnych. Cały czas wmawiał sobie, że samotność to jedyne, czego potrzebuje, ale w głębi serca wiedział, że tak naprawdę jest samotny.


                                                                ***

300 lat później

Wraz z upływem czasu wśród ludności zaczął rozprzestrzeniać się przesąd, że zamek jest nawiedzony i kryje mroczne tajemnice. Nie było żadnego śmiałka, który odważyłby się do niego zbliżyć, bowiem każdy obawiał się o swoje życie. W okolicy tamtejszych terenów można było wyczuć, nienaturalną, złowrogą energię, więc okoliczni ludzie nie zapuszczali się tam po zmroku. Teoretycznie straszyły tam duchy, a pobliskie lasy były nawiedzone. Gdy raz weszło się do takiego gąszczu, można było zapomnieć o wydostaniu się z niego. Bardziej prawdopodobne niż wyjście z lasu była śmierć z przemęczenia bądź głodu. Jednakże nieliczni, którym udało się wyjść z nawiedzonych terenów opowiadali, że widzieli niezidentyfikowane cienie i ciemne, obłąkane ciała, które samym swoim wyglądem napawały przerażeniem.
To, co dla innych było przerażające i budziło grozę, dla Taehyunga nie było niczym szczególnym. Było mu na rękę, że ludzie rzadko odwiedzali tamtejsze tereny, bowiem miał on potrzebny mu spokój i ciszę. Nie musiał się nikogo obawiać, ani nikim przejmować. Życie niemalże idealne. Jedyną rzeczą, która zaprzątała jego głowę była myśl, czy już zawsze będzie tak żył? Czy już nigdy nie będzie akceptowany? Czy ktokolwiek będzie w stanie poznać go dogłębniej, nie bazując na głupich plotkach? Pomimo swojego długiego życia i zdobytej dotąd wiedzy na te pytania nie potrafił odpowiedzieć. Widocznie są pytania, na które nie można uzyskać odpowiedzi niezależnie od tego, ile czasu poświęci się na ich poszukiwanie.

                                                                ***

Mimo tych wszystkich przesądów, opowieści, legend i innych niestworzonych historii Tae często odwiedzał ten sławny, nawiedzony las. W końcu było to najlepsze miejsce do tego, aby zaspokoić swoje pragnienie krwi. Nawet, jeśli któryś z mieszkańców by go zauważył, to można byłoby wytłumaczyć to jakąś pierwszą lepszą historią o duchu demona, który zamieszkiwał tenże las. Był pewny, że w takim wypadku nic nie może pójść źle. Od kilku godzin czuł niesamowite pragnienie, jakby jego gardło płonęło żywym ogniem. Już dawno nie spożywał żadnej krwi i powoli przestawał panować nad swoimi zmysłami. Pomimo tego pragnienia nie miał zamiaru krzywdzić żadnego człowieka. Nigdy nie pił ludzkiej krwi. Nie chciał, żeby uważano go za potwora. Nie chciał stać się taki jak osoba, która skrzywdziła go przed laty.
Czując ten palący ból szybko opuścił swój zamek i udał się w stronę nawiedzonego lasu. Miał zamiar od razu ugasić swoje pragnienie, więc zapuścił się w najmroczniejszy zakątek. Jego oczy od razu przybrały kolor czerwieni, a sam chłopak zaczął rozglądać się za swoją ofiarą. Nie obchodziło go, jakie zwierze to będzie. Chciał po prostu znów poczuć smak tej gęstej, czerwonej cieczy, która tak cieszyła jego podniebienie. Gdy w końcu zaspokoił swój głód ujrzał coś, czego nigdy by się nie spodziewał. Kilka kroków dalej zauważył chłopaka o smutnych oczach i posępnym wyrazie twarzy.

                                                               ***

Byun Baekhyun był jednym z wielu mieszkańców pobliskiej wioski. Od zawsze wiódł skromne życie, nigdy nie przyciągał uwagi, cechowała go uczciwość i sumienność. Stracił ojca, gdy był małym dzieckiem, a jego matka, która samotnie go wychowywała była krawcową. Zajmowała się szyciem i przerabianiem ubrań. Niby nie była to jakaś wyszukana praca, ale zarobki pozwalały na utrzymanie domu, jej i syna. Wszystko zaczynało komplikować się od chwili, kiedy kilka miesięcy wcześniej Baekhyun zaczął mieć napady paniki i bóle głowy. Na początku lekko to zlekceważył, ale z czasem objawy zaczynały się nasilać. Nawet miejscowi medycy nie byli w stanie stwierdzić, co dolegało chłopakowi. A on cierpiał, przeżywał istne męki. Nie mając pojęcia, co dzieje się z jego ciałem, po dłuższym czasie uzyskał odpowiedź. Gdy wyszedł przed swój nieduży dom, który zamieszkiwał wraz z matką zauważył, że jego cień nie był normalny. Przerażające kształty, zbyt długie, ostre szpony, ręce i nogi powyginane na wszystkie strony. I w tamtym momencie zdał sobie sprawę, że to nie jest zwykła choroba. Jego przypadek określało się jako nękanie przez złego ducha.
Kilka dni po swoim odkryciu mieszkańcy  również to dostrzegli. Od razu wygnali go z wioski i zakazali z powrotem wracać. Jego matka kochała syna i chciała, żeby został, jednak nikt nie chciał słuchać zwykłej krawcowej, która na dodatek nie miała zbyt dużego autorytetu wśród miejscowej ludności. 

Musząc pogodzić się ze swoim losem i z myślą, że nikt mu nie pomoże, Byun opuścił swój dom rodzinny. Było mu ciężko rozstawać się z matką, ale na siły wyższe nikt nie miał wpływu. W końcu każdy obawiał się, że w przypływie złości chłopak mógłby kogoś zranić, albo co gorsza, zniszczyć wioskę. Dawno temu zanotowano taki przypadek, więc teraz każdy starał się być ostrożny.
Po swoim odejściu błąkał się bez celu nie mogąc znaleźć odpowiedniego miejsca dla siebie. Wszędzie traktowany był jak potwór, chcący jedynie wyrządzić wszystkim krzywdę. To w ogóle nie pomagało chłopakowi. Zaczynał coraz bardziej się załamywać, a z czasem ból przeszywający jego ciało stawał się coraz silniejszy. Jedynym kompanem był jego cień. Cień, który bezczelnie wykrzywiał swoje ogromne usta w uśmiechu za każdym razem, kiedy Baekhyun musiał znosić coraz to nowe upokorzenia i cierpienie. Miał tego dość. Miał dość swojego życia. Tego, że nikt nie traktował go normalnie. Tego, że każdy zapomniał, jaki był wcześniej. Z każdym dniem czuł, że duch coraz bardziej przejmuje kontrolę nad jego umysłem, a on sam nie mógł sobie z tym poradzić. Jego blada twarz, wychudzone ciało, zapłakane oczy. Ledwo dawał radę się poruszać, więc nie było mowy o zebraniu sił na wewnętrzną walkę ze swoim prześladowcą. Chyba już dawno się poddał i chciał ukrócić swoje męki. Nie było to jednak takie łatwe. Nieważne, ile razy próbował, zawsze złośliwy duch nie pozwalał mu odebrać sobie życia. Chciał, żeby chłopak pogrążył się w bólu i cierpieniu. Jedynie osoba z zewnątrz mogła pozbawić go życia i w końcu uwolnić. Od kilku lat jedyne, czego pragnął, to śmierć. Ta byłaby dla niego wybawieniem.

                                                           ***

Tego dnia Baekhyun był wykończony potwornym bólem i tym, że duch cały czas naśmiewał się z niego. Chciał zaszyć się jak najdalej. Gdzieś, gdzie mógłby zaznać spokoju. Nawet zaczął myśleć, że rozszarpanie przez dzikie zwierzęta byłoby dla niego lepszą perspektywą niż życie. Udał się do lasu, który ponoć był nawiedzony. Dla niego i tak nie było większej różnicy. Nawiedzony, czy nie. W tamtym momencie chłopak i tak był prześladowany przez ducha, więc gorzej chyba być już nie mogło. Udał się w głąb tych ciemności, co chwilę mijając jakieś usychające drzewo. Po dłuższej chwili marszu przystanął w pobliżu niewielkiej polany. Zatrzymał się przy dużym drzewie, które wyróżniało się na tle mrocznego lasu. Nie miał już siły na nic, był wykończony.

Po jakimś czasie zauważył, że nie był sam. Już po kilku sekundach jego oczom ukazał się chłopak, który wytwarzał wokół siebie dziwną, tajemniczą aurę. Jego oczy lśniły czerwienią, a na kłach widniały resztki spływającej krwi. Baekhyun poczuł, że nieznajomy może być jego jedyną nadzieją. Przez myśl przemknęła mu wizja, że w końcu on mógłby go zabić. Mógłby w końcu ukrócić jego męki, a Byun mógłby zaznać tak upragnionego spokoju. Nie odczuwał strachu, przerażenia. Teraz liczyło się dla niego coś zupełnie innego. Wampir, który powinien sprawiać, że po jego plecach przechodzą ciarki, a bicie serca przyspiesza w tamtej chwili był dla niego nadzieją. Nadzieją na lepsze życie po śmierci. Zapewne mógłby w spokoju trafić do świata bez smutków, trosk, żalu, cierpienia. Ta wizja była dla niego naprawdę kusząca. Bez cienia zawahania podszedł do nieznajomego i spojrzał na niego swoimi ciemnymi, przepełnionymi bólem oczami.
- Proszę, zabij mnie. – W jego głosie można było wyczuć desperację. Tak właśnie się czuł, był zdesperowany. Pragnął śmierci bardziej niż czegokolwiek innego.
Jednak wampir nie odpowiedział. Wpatrywał się w niego swoim pustym wzrokiem. Jako, że niższy z młodzieńców stał tuż obok dużej skalnej, ściany można było zobaczyć jego nienaturalny cień. Zapewne długo bronił się przed nawiedzającym go duchem, a coś takiego wykończyłoby każdego, nawet najsilniejszego. Wątłe i chude ciało chłopaka wyglądało na takie, które dużo już przeszło. Był wychudzony i sprawiał wrażenie naprawdę cierpiącego. Jednak co Taehyung mógł zrobić w tamtej sytuacji? Miał go zabić? Nie, to niemożliwe. Przecież obiecał sobie, że nigdy nie skrzywdzi żadnego człowieka, że nie stanie się ‘’potworem”. Z jednej strony było mu żal chłopaka, ale z drugiej nie mógł go zabić. W jednej chwili powróciły do niego myśli z tamtego pamiętnego dnia. Nie chciał nikogo krzywdzić. Nie chciał, żeby ktokolwiek musiał cierpieć jak on. Wszyscy uważali go za demona, który jest w stanie zamordować każdego, kto stanie na jego drodze. Ale on taki nie był, w głębi serca był dobrą osobą, mimo że jego wygląd zewnętrzny na to nie wskazywał.
- Proszę, zrób to! – Baekhyun podszedł do niego i bezwładnie upadł na kolana. – Błagam… Pomóż mi. Nie chcę tak dłużej żyć! – Z jego oczu zaczęły płynąć łzy, a on sam przestał panować nad swoimi emocjami. Był naprawdę załamany i nie widział dla siebie żadnej przyszłości. – Błagam cię… - Ostatnie dwa słowa wypowiedział bardzo cicho, gdyż jego głos zaczynał się załamywać. Nie potrafił powstrzymać łez płynących z jego oczu. Wszystkie te uczucia złości i goryczy zbyt długo trzymał w sobie. W tamtym momencie one wszystkie zaczęły go opuszczać wraz z potokiem słonych łez. Jego ręce zaczęły się trząść i nie był w stanie nawet rozsądnie myśleć. W duchu prosił tylko o to, aby nieznajomy wysłuchał jego błagań.
- Dlaczego tego chcesz? – Taehyung zapytał bardziej siebie niż drugiego chłopaka. Naprawdę nie miał pojęcie, co powinien w tamtym momencie zrobić. Spełnić jego prośbę i mieć go na sumieniu? Czy pozwolić mu nadal żyć, ale w bólu i cierpieniu? Już od dobrych kilkudziesięciu lat nie musiał podejmować tak trudnych decyzji. W pewnym stopniu rozumiał chłopaka. W końcu ktoś, kto jest ‘’inny’’ nigdy nie będzie akceptowany. Ale żeby od razu pragnąć śmierci? Nie był w stanie podjąć żadnej decyzji. Zauważył w nieznajomym dawnego siebie. Chłopca, który w pojedynkę musiał stawić czoło światu, mimo że nie uczynił nic złego.
- Naprawdę tego nie widzisz? – Zatrzymał się na chwilę i spojrzał prosto w oczy wyższego. - Nie widzisz jak ja wyglądam? Mam tego wszystkiego dość… Chcę po prostu być wolny… - Ponownie odwrócił swój wzrok. Zacisnął dłonie w pięści i oparł je na zgiętych kolanach. Wiedział, że być może prosił o zbyt dużo, ale nie miał innego wyjścia. Nie chciał już tak dłużej żyć. Chciał po prostu zniknąć, skoro jego egzystencja nie miała najmniejszego sensu. Jego odejście nikogo by nie zmartwiło, a on uzyskałby upragnioną wolność. Widział w tym same plusy.
Taehyung wysłuchał tego, co młodzieniec miał do powiedzenia, ale nadal nie był jakoś szczególnie przekonany. Cóż, teoretycznie skoro był tym złym, brutalnym wampirem, to nie powinien mieć żadnych oporów przed zabiciem go. Ale to było tylko teoretycznie. W praktyce nie chciał nikogo krzywdzić, ani tym bardziej zabijać. Nie chciał być taki jak wszyscy. Pomimo tego swojego zewnętrznego, może nawet i lekko przerażającego wyglądu nie był złą osobą. Wystarczająco się w życiu nacierpiał i nie chciał, żeby ktokolwiek, nawet jego największy wróg, musiał przechodzić przez to samo. Co prawda czuł słodki zapach krwi chłopaka i zdawał sobie sprawę, że na pewno przypadłaby mu do gustu, ale na szczęście potrafił się powstrzymać i opanować swoje zmysły. Przez tyle lat życia w odosobnieniu nauczył się nad tym panować.
- Może chociaż powiedz mi, jak masz na imię zanim cię zabiję. – Nie potrafił wymyślić żadnej sensownej odpowiedzi, dlatego postanowił uniknąć udzielania odpowiedzi na zadane przez nadal nieznajomego chłopaka w bardzo wysublimowany i adekwatny do sytuacji sposób. Postanowił, że chociaż dowie się o nim czegoś więcej. Kto wie… może nawet będzie w stanie pomóc mu w jakiś inny sposób?
- Byun Baekhyun… - Powiedział słabym, zmęczonym głosem. Z każdą chwilą zaczynał tracić wiarę w to, że nowo poznany wampir go zabije. Czy to znaczyło, że przez kolejne lata nie będzie mógł zaznać spokoju? Na samą myśl o tym jego oczy znów zaszły łzami. – Błagam, ocal mnie od tych mąk. Chociaż w sumie… - Przerwał na chwilę i po chwili skrył twarz w swoich dłoniach szlochając cicho. – Dlaczego cię o to proszę? Przecież nawet nie znam twojego imienia.
- Taehyung. – Odparł szybko i krótko. Wiedział, że sprawia wrażenie zimnej, nieczułej osoby, ale tak naprawdę w środku bił się sam ze sobą swoimi myślami. Gdyby spełnił prośbę chłopaka, to jego sumienie nie dawałby mu spokoju. Właśnie, sumienie. Nawet on posiadał coś takiego. Czasami nawet nad tym ubolewał, bo gdyby go nie posiadał, to niektóre rzeczy przychodziłyby mu o wiele łatwiej i nie musiałby się potem zadręczać. – Lepiej wstań… I chodź za mną. – Nie dodał nic więcej, tylko zaczął iść w kierunku swojego zamku. Musiał przyznać, że to było najlepsze wyjście z tamtej dość dziwnej i niecodziennej sytuacji. Może gdyby Baekhyun opowiedział mu swoją historię, to mógłby znaleźć jakieś dobre rozwiązanie. Ah, chyba będzie musiał zabawić się w psychologa, ale nie mógł tak po prostu zostawić tego bezbronnego dzieciaka.
Na szczęście Byun nie zadawał żadnych pytań i posłusznie, choć trochę ułomnie podążył za nim w kierunku jego zamku. Znajdował się on na niedużym wzgórzu, z dala od cywilizacji. Przed budynkiem znajdował się duży ogród. Można było dostrzec w nim wiele rodzajów kwiatów, jednakże kierując się wyznaczoną drogą, można było zauważyć, że mimo wszystko przeważają tam czerwone róże. W samym centrum ogrodu usytuowana była duża, przykuwająca wzrok fontanna, przy której stała altanka. Okazały budynek miał białe obramowania okienne i przypominał neoklasyczny pałac. Budowli został nadany styl nawiązujący do architektury francuskiej epoki renesansu. Mimo to cały budynek sprawiał wrażenie ponurego i opuszczonego.
Gdy tylko przekroczyli próg zamku Baekhyun zabrał głos.
- Dlaczego? – Jego zwięzłe, aczkolwiek konkretne pytanie nie zyskało odpowiedzi. Chłopak naprawdę chciał wiedzieć, dlaczego Taehyung go tam zaprowadził. Przecież prosił go, aby go zabić, więc dlaczego? Dlaczego to wszystko musiało być takie skomplikowane? Dlaczego akurat jemu to wszystko się przytrafiało? Pomimo długiego zastanawiania się nad tymi pytaniami, nie potrafił udzielić na nie odpowiedzi. Widocznie los się na niego uwziął i robił sobie z niego żarty. Ale on miał już tego wszystkiego dość. Ponadto ciągły ból całego ciała nie dawał mu spokoju. Czuł, jakby jego wnętrzności miały za chwilę spłonąć, a serce bolało go niemiłosiernie. Obraz przed jego oczami zaczął się coraz bardziej rozmywać a on powoli czuł, że traci kontakt z rzeczywistością. Jak miał potoczyć się jego los? Czy w końcu zostanie uwolniony? Tego nie wiedział, ale jednego był pewien. Kiedy się obudzi, wszystko na pewno się zmieni.

                                                             ***

Po odzyskaniu świadomości Baekhyun zauważył, że leży na łóżku w jakimś dużym pokoju. Sam nie wiedział, jak długo pogrążony był we śnie. Po chwili wstał i podszedł do okna. Na dworze było już zupełnie ciemno, a na niebie widniały gwiazdy. Od razu przypomniał sobie, że zemdlał zaraz po przekroczeniu progu zamku. W takim razie uprzejmy właściciel posiadłości musiał się nim zająć… Cały czas sprawiał tylko problemy. Ale na szczęście on sam czuł się lepiej, a jego cień trochę się uspokoił. Przynajmniej nie będzie z nim kłopotów.

Jeszcze chwilę przyglądał się ciemnemu niebu, po czym podszedł do drzwi i je otworzył. Wyszedł na nieznajomy mu korytarz i nie wiedział, w którą stronę powinien się skierować. Chciał spotkać się z Taehyungiem. W sumie sam nie wiedział po co. Może chciał, żeby ktoś go wysłuchał? Żeby ktoś mu pomógł, nie odrzucał? Może po tak długim czasie po prostu brakowało mu czyjejś obecności…
Zaraz po zamknięciu drzwi od komnaty skierował się w lewą stronę. Ciemny, nieoświetlony korytarz był bardzo długi. Co chwila mijał jakieś pozamykane pokoje, które nieco go zaintrygowały. W końcu zawsze te najmroczniejsze sekrety skrywane są w zamkniętych pomieszczeniach. Szedł wolnym krokiem podziwiając pozawieszane na ścianach obrazy i portrety. Z ledwo widocznych podpisów wynikało, że miały one co najmniej kilkadziesiąt lat. Zamek zapewne był równie stary. W końcu po dłuższym czasie zauważył nikłe światło na końcu przejścia. Od razu przyspieszył kroku i już po chwili znalazł się w dużym salonie. Panowała tam nieprzyjemna cisza, a całość wnętrza oświetlał jedynie ogień pochodzący z rozpalonego kominka. W pomieszczeniu były jednie krzesła, stół i kilka foteli. Ogarnął wzrokiem całe pomieszczenie i na fotelu w samym rogu, tuż przy kominku dostrzegł nadal tajemniczą, aczkolwiek znajomą mu osobę. Był to Taehyung we własnej osobie. Nie wyglądało na to, żeby zauważył nowo przybyłego gościa. Jego wzrok skupiony był na tańczących płomieniach i zdecydowanie nad czymś rozmyślał. Wyglądał naprawdę majestatycznie, co Baekhyun zauważył dopiero w tamtym momencie. Mógł spokojnie przyjrzeć się jego delikatnym rysom bladej twarzy i drobnej, ale jednak dobrze zbudowanej sylwetce. Różnił się od tych wszystkich osób, które do tamtej pory spotkał Byun. Było w nim coś tajemniczego, hipnotyzującego. Coś, co go do niego przyciągało.
Nie do końca widział, co powinien ze sobą zrobić. Zrobił kilka kroków w stronę chłopaka, który jednak nie wykazywał tym większego zainteresowania.
- W końcu się obudziłeś. – Niższego przeszedł dreszcz, gdy usłyszał ten niski i obojętny głos Taehyunga. Chłopak nic więcej nie powiedział, tylko wskazał dłonią, aby gość usiadł na sąsiednim fotelu. Byun przytaknął głową i zajął wyznaczone mu miejsce. Tae skierował na niego swój wzrok, jednak nie zamierzał nic więcej mówić.
- Dlaczego mi pomogłeś, skoro prosiłem cię o coś zupełnie innego? Przecież miałeś mnie zabić... – Baekhyun cały czas czuł na sobie jego spojrzenie, jednak nie podniósł swojego wzroku. Wbijał go w podłogę, jakby obawiał się tego, co może usłyszeć.
- Czy ja kiedykolwiek obiecałem ci coś takiego? – Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk jego melodyjnego śmiechu. Wyglądał na naprawdę rozbawionego, jakby jego gość opowiedział właśnie pierwszorzędny kawał.
Byun zastanowił się przez chwilę i w myślach przyznał mu rację. Chociaż w sumie niewiele pamiętał z ich pierwszego spotkania, bo niemalże nie był sobą. Wtedy nad jego ciałem panował złośliwy duch, a on nie do końca potrafił go kontrolować. Przeanalizował wszystko, co udało mu się zapamiętać i faktycznie, prosił o to wampira, ale ten nie dał mu żadnej odpowiedzi. Jedynie zaprowadził go do swojego zamku. W tamtej chwili zupełnie się pogubił i nie miał pojęcia, o co mogło mu chodzić. Przecież nikt tak po prostu nie przyjmuje nieznajomych pod swój dach.
Pokiwał niezręcznie głową i spojrzał na Taehyunga, który znów swój wzrok utkwił w kominku. Wciąż nie wiedział, co powinien powiedzieć, ani co zrobić. Siedzieli przez dłuższą chwilę w ciszy, wpatrując się w płomień pochodzący z kominka. Mimo, że żaden z nich się nie odzywał, ta cisza nie była niezręczna. W jakiś sposób nie krępowali się w swoim towarzystwie.
- Jak to się stało? – Taehyung odezwał się, gdy stwierdził, że cisza trwała już zbyt długo.
Baekhyun domyślał się, że chodziło o nękającego go ducha. Zastanowił się przez krótką chwilę i zaczął opowiadać chłopakowi swoją historię. Zaczął od swojego spokojnego dzieciństwa, a skończył na odejściu z wioski i kilkuletniej tułaczce. Nadal nie przychodziło mu łatwo mówienie o tych wydarzeniach, ale w obecności wampira zyskał nieco pewności siebie. Nie czuł się jak ktoś inny, gorszy. Wiedział, że ten młodzieniec, którego nie tak dawno poznał, będzie w stanie go zrozumieć. Rozmowa przebiegała im nadzwyczaj dobrze i nim się spostrzegli, na dworze zaczynało świtać. Rozmawiali o wszystkim, co przyszło im do głowy, jednak Tae przez cały ten czas nie powiedział ani słowa o swojej przeszłości.

                                                             ***

Baekhyun zamieszkał wraz z Taehyungiem w jego pałacu, a w zamian zajmował się sprzątaniem i innymi drobnymi pracami. Ta sielanka trwała dość długo. Nie kłócili się, często rozmawiali, czasami nawet żartowali. Jednak pomimo tego, Byun czuł respekt do Kima. Jego postawa, spojrzenie, tajemnicze zachowanie. Poza tym chłopak nigdy nie mówił niczego o sobie. To wszystko wzbudzało w nim ciekawość, ale też i lekki strach. Jednak zdążył poznać Tae na tyle, aby nie musiał się go obawiać. Wiedział, że ten nie zrobiłby niczego wbrew jego woli.

Wszystko zaczęło się zmieniać wtedy, gdy nad ciałem Bae znów zaczął przejmować kontrolę złośliwy duch. Nie potrafił się z tym uporać, więc znów musiał znosić potworny ból. Pewnego razu, gdy spojrzał w lustro zauważył, że wokół jego sylwetki widnieje czarny, mroczny cień. To wcale nie uspokajało jego myśli. Widział, że jeśli tak dalej pójdzie, to po prostu nie poradzi sobie z tym cierpieniem.

Przez pierwsze kilka dni potrafił uporać się z męczącą zjawą, jednak z każdym kolejnym dniem, każdą kolejną godziną było coraz gorzej. Gdy Baekhyun czuł, że w końcu będzie mógł się uwolnić, w jednej chwili to wszystko runęło niczym domek z kart. Momentalnie zapomniał o tych wszystkich dobrych i radosnych chwilach, a jego serce zaczął przejmować smutek, ból i żal. Nie widział dla siebie żadnej przyszłości ani nadziei. Znów poczuł się tak samo, jak kilka miesięcy temu.

                                                            ***

Minęły dwa tygodnie i Byun stwierdził, że należy to zakończyć. Wolnym krokiem skierował się w stronę pokoju właściciela i delikatnie zapukał do drzwi. Po usłyszeniu cichego ‘’proszę” od razu wszedł do środka. Jego oczom ukazał się obraz Taehyunga stojącego przy oknie i w tamtej chwili odwróconego w jego stronę. Na dworze już zmierzchało, więc chłopaka oświetlał tylko nikły promień światła. Po chwili stania w bezruchu podszedł kilka kroków bliżej i wyraził swoją samolubną prośbę.
- Wiem, że już kiedyś o to prosiłem, ale teraz muszę zrobić to znowu. Proszę, pozbaw mnie życia. – Opuścił lekko głowę, aby nie musieć patrzeć w oczy swojego rozmówcy i z niecierpliwością czekał na jego odpowiedź. W głębi ducha miał nadzieję, że Taehyung zgodzi mu się pomóc.
- Dlaczego znów mnie o to prosisz? – Jego głos brzmiał beznamiętnie, a on sam nie wyrażał żadnych emocji. Speszyło to nieco Baekhyuna, ale mimo to postanowił nadal kontynuować.
- Ja po prostu… Nie wytrzymam tego dłużej. Nie chcę cierpieć, a cierpienie to jedyne, co dostaję od życia. – Już w połowie wypowiedzi czuł, że załamuje mu się głos. Był tak samo zdesperowany, jak podczas ich pierwszego spotkania. Wydawało mu się, jakby było to wczoraj, a nie kilka miesięcy temu.

W pokoju zapanowała niezręczna cisza. Żaden z nich się nie odzywał, a jedyne, co robili, to patrzyli sobie prosto w oczy, jakby słowa w ogóle nie były im potrzebne do rozmowy. Taehyung bardzo dobrze wiedział, w jakiej sytuacji znajduje się Byun i jak się czuje. Wiedział to aż za dobrze i dlatego pomimo wszelkich wątpliwości postanowił mu ‘’pomóc’’. Jednak czy chciał tego naprawdę? Nie, na pewno nie. Ten bezbronny, smutny i zdołowany chłopak był jedyną osobą, która się go nie obawiała, w pełni mu zaufała. Mógłby powiedzieć, że stali się przyjaciółmi, a nawet było to głębsze uczucie. Jednak co innego mógł poradzić? Patrzeć, jak z dnia na dzień Baekhyun coraz bardziej się stacza? Patrzeć przez kolejny dzień, jak na jego twarzy maluje się ból i rozpacz? Nie, tego nie mógłby znieść jeszcze bardziej.


Podszedł do niższego chłopaka i po raz pierwszy go przytulił. W jednej chwili poczuł się o wiele lepiej i zrozumiał, że miał prawdziwe szczęście mogąc go spotkać. Po niedługiej chwili Baekhyun oddał uścisk, a kilka łez spłynęło po jego policzkach. Wampir szepnął tylko ciche ‘’przepraszam’’ i wgryzł się w jego szyję. To jedno słowo przepełnione było bólem większym niż ten, który przez całe swoje życie musiał znosić Byun. Właśnie tym jednym słowem chciał przekazać mu wszystkie swoje uczucia, które nawet dla niego były nie do końca zrozumiałe. Miał jednak nadzieję, że chłopakowi będzie lepiej po drugiej stronie i już nigdy więcej nie doświadczy cierpienia.  




Przewiduję drugą część, bo mam pomysł na ciekawą kontynuację. 

                                                                                                                 Suigintou ~


1 komentarz:

  1. Omooo*-* Boskie*-*-**-❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤ taktaktak! Rób drugą część! Weny!~~~ ❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń