Ale powróćmy do In The Dark. Nazwa chyba nijak ma się do treści, ale nic lepszego nie wymyśliłam, więc będzie taka. I przepraszam za wszystkie błędy, bo nie chciało mi się tego nawet przeczytać po napisaniu, więc o poprawieniu literówek czy innych takich już nawet nie wspominam. To moje najdłuższe opowiadanko, ponieważ ma aż 13 stron i 5592 wyrazy!
Pairing: VBaek (Baekhyun x Taehyung)
V jest wampirem <3
Ta długa
historia miała swój początek bardzo dawno temu, kiedy ludzie wierzyli jeszcze w
przesądy, zaklęcia, a czarownice palono na stosie. Zdecydowanie niełatwo było
żyć w takich czasach, ponieważ poprzez zwykłe parzenie ziół niewinna osoba
mogła zostać skazana na śmierć. Ale nie o tym będziemy teraz mówić, bo opowieść
dotyczy kogoś zupełnie innego. Kogoś, kogo każdy się obawiał. Dlaczego?
Ponieważ „inni” nie byli akceptowani.
***
Około trzystu lat wcześniej w małej
wiosce liczącej góra dwustu mieszkańców mieszkał zwykły chłopiec o imieniu Kim
Taehyung. Był młodzieńcem o ciemnych włosach, zdrowym i silnym jak młode
drzewo, z nieskazitelną niczym płatek róży cerą. Nigdy jakoś szczególnie się
nie wyróżniał, zawsze pomagał swoim rodzicom w obowiązkach domowych i nie
sprawiał żadnych problemów. Zapewne nie
znalazłaby się ani jedna osoba, która mogłaby powiedzieć o nim chociażby jedno
złe słowo. Gdy nie miał innych zajęć, to pomagał nawet starszym paniom, które
mieszkały w sąsiednich domach.
Pewnego ciepłego poranka Kim, jak
zwykle zresztą, wyruszył na pole mieszczące się dość daleko. Samo dojście tam
zajmowało niemalże godzinę, ale to nie odstraszało chłopaka, który nie bał się
podjąć żadnej pracy. Po dotarciu na miejsce zaczął wykonywać swoje zadanie,
jednak nim się spostrzegł zapadł zmrok. Po skończonej pracy zebrał do torby
rzeczy, które przyniósł ze sobą o poranku i wyruszył w drogę powrotną. Mimo, że
zapadł zmierzch, Taehyung się nie przejął, ponieważ doskonale znał tamtejsze
drogi i wszystkie ścieżki na skróty. Wiedział, że rodzice pewnie już zaczęli
się o niego zamartwiać, więc postanowił wybrać najkrótszą drogę prowadzącą przy
niewielkim lesie i przyspieszył kroku.
Chciał jak najszybciej znaleźć się w
swoim niedużym, aczkolwiek przytulnym domu. W połowie drogi zaczął mieć złe
przeczucia. Miał wrażenie, jakby ktoś go obserwował, jednak szybko pozbył się z
głowy tych myśli. W końcu wszystko może się przywidzieć, gdy człowiek jest
zmęczony pracą i musi wracać po nocy. Niestety jego przeczucia okazały się
prawdziwe. Po niedługiej chwili przy jednym z drzew zauważył czarną postać.
Samo to wywołało u niego strach, a do tego ów zjawa miała krwistoczerwone oczy,
które napawały lękiem każdego, który w nie spojrzał. Nie miał nawet chwili na
zastanowienie się, ponieważ poczuł tylko przeszywający ból. Ostatnią rzeczą
jaką udało mu się ujrzeć była ciemna postać stojąca tuż nad nim, która po
chwili zatopiła kły w jego szyi. Po tym nie widział już nic, tylko zwykłą
ciemność. Nie miał pojęcia, co się z nim potem stanie.
***
Następnego dnia o poranku w wiosce
zaczęło wrzeć. Już poprzedniego wieczoru rozpoczęto poszukiwania Taehyunga,
ponieważ jego rodzice bardzo zmartwili się tym, że nie wrócił do domu. W
poszukiwania zaangażowali się niemal wszyscy mieszkańcy i na szczęście lub nie
znaleziono chłopaka po kilku godzinach. Mogłoby wydawać się, że to zakończenie
było szczęśliwe. Nic bardziej mylnego. Jeden z chłopów znalazł blade,
wychłodzone ciało Kima. Na jego szyi widoczne były ślady ugryzienia. Wszystko
wskazywało na to, że napastnik skupił się jedynie na wypiciu jego krwi.
Poskutkowało to śmiercią z powodu utraty zbyt dużej ilości krwi.
Mieszkańcy byli przerażeni, ponieważ
wiedzieli, że każdego z nich może to spotkać. Niektórzy nie pozwolili nawet
wychodzić z domów swoim dzieciom o zmroku w obawie przed czyhającym
niebezpieczeństwem. Z drugiej strony każdy współczuł rodzinie Kim’ów, ponieważ
Tae był ich jedynym synem i wiedzieli, że jego śmierć bardzo przeżyli. Jego
matka popadła w rozpacz po stracie syna. Od tamtego momentu nie była już tą
samą radosną osobą, a jedynie bladą, wychudzoną kobietą z zapuchniętymi od
płaczu oczami.
Pomimo rozpaczy rodziców nie dało się
nic zrobić. W końcu nic nie jest w stanie przywrócić życia zmarłej osobie. Pan
Kim zajął się przygotowaniami do pogrzebu, który miał odbyć się za dwa dni. Do
tego czasu zwłoki zmarłego młodzieńca spoczywały w trumnie ustawionej w domu.
***
Noc przed pogrzebem matka Taehyunga
czuwała przy jego martwym ciele. Ten widok doszczętnie zmroził jej serce. Cały
czas nie mogła pogodzić się ze śmiercią syna. Obwiniała się, że powinna była
tamtego tragicznego dnia pójść razem z nim, ale niestety tego nie zrobiła.
Siedziała na krześle ściskając dłoń swojego męża. W pewnym momencie nie dowierzali własnym oczom. Tae poruszył jednym z palców swej dłoni. Ale
przecież było to niemożliwe. W końcu jakim cudem to mogło się dziać, skoro jego
zgon został potwierdzony, a nazajutrz miał odbyć się pogrzeb? Rodzice szybko
poderwali się na równe nogi i już po niedługiej chwili dostali odpowiedź na
wszystkie swoje pytania. Gdy młody Kim otworzył oczy ich kolor nie był
ciemnobrązowy jak zawsze, tylko krwistoczerwony. W jednym momencie byli
przerażeni, ponieważ wszystkie te historie o wampirach okazały się prawdziwe, a
jednak z drugiej strony czy było to ważne? W końcu ich jedyne dziecko jest
żywe, a w zamian za to chyba warto poświęcić bardzo dużo. Mimo, że po
przebudzeniu nie za bardzo orientował się, co dzieje się wokół niego, to od
razu został zamknięty w mocnym uścisku swojej rodzicielki. Chłopak czuł się dziwnie
i nieswojo, jakby był w ciele kogoś innego. Dopiero po dłuższej chwili
przypomniał sobie wydarzenia z tamtego fatalnego dnia i zrozumiał, co się
stało. Więc teraz będzie musiał żyć jako wampir? Nie sądził, aby mieszkańcy
wioski potrafili to zaakceptować. W końcu te stworzenia uznawane była za
najniebezpieczniejszych wrogów ludzi i chroniono się przed nimi jak tylko było
można. Pozostawało tylko zadać sobie pytanie, dlaczego przeżył, skoro został
zaatakowany przez wampira i pozbawiony dużej ilości swojej krwi? Powodem było
to, że V od zawsze miał silny organizm i był osobą, która łatwo się nie
poddaje. Ponadto w ich rodzinnych zapiskach widniała krótka notka o tym, że
kilka lat temu do ich rodziny należał wampir. Na szczęście miał po swojej
stronie rodziców i miał pewność, że się na nich nie zawiedzie. W końcu od
zawsze go wspierali i kochali całym sercem, a w obliczu miłości nawet takie
sprawy zdawały się być błahostką.
Państwo Kim mimo, że nadal nie
potrafili uwierzyć w to, co się wydarzyło, postanowili, że będą chronić swoje
dziecko. Nigdy więcej nie chcieliby go stracić, bo w końcu zrozumieli, jakie to
uczucie zostać pozbawionym najważniejszej osoby w swoim życiu. Gdy tylko
Taehyung opowiedział im historię, która mu się przydarzyła, zgodnie
stwierdzili, że mieszkańcy nie mogą dowiedzieć się o tym incydencie. Gdyby
prawda wyszła na jaw, na pewno chcieliby jego śmierci i w jednej chwili
zapomnieliby o tym, kim był chłopak jeszcze kilka dni temu. Przecież ludzie
byliby w stanie pogrążyć i zabić każdego, żeby tylko chronić samego siebie. Społeczeństwo od zawsze tak działało.
Rodzice Kima nie mieli na razie
żadnego pomysłu, jak mogliby pomóc synowi. Zdecydowali, że w najbliższym czasie
ukryją go w swoim domu, a sami nadal będą udawać, że go stracili. W obecnej
sytuacji nie było żadnego lepszego pomysłu.
Generalnie ów plan wydawał się być dobry,
jednak wraz z nastaniem świtu przyszedł czas pogrzebu. W tamtej chwili nie
można było nic zrobić. Przecież nie można odwołać pogrzebu, gdy wszyscy są
przekonani o tym, że ktoś nie żyje. Pomimo silnych błagań i próśb obojga
rodziców Taehyung został zaatakowany przez mieszkańców, gdy tylko poznali oni
prawdę. W jednej chwili wszystko się posypało i każdy pragnął jedynie jego
śmierci. Widocznie wszyscy zaczęli widzieć w nim potwora, mimo że tak naprawdę
w środku był tym samym chłopcem. Tae zdał sobie sprawę, że jedynym sposobem aby
przetrwać jest ucieczka z wioski. Zaczął nienawidzić jej mieszkańców, ale
jednak ciężko było mu z niej odejść z powodu swoich rodziców. Cóż, bardzo ich
kochał, ale w tamtym momencie nie było innego rozwiązania. Zniknął bez żadnego
pożegnania i od tamtej pory miejscowa ludność nie widziała go już ani razu…
***
Po kilku latach życia w osamotnieniu
Taehyung nauczył się panować nad swoją nadprzyrodzoną mocą. Nigdy nie atakował,
ani nie zabijał ludzi pomimo tego, że miał do nich urazę. Swoje pragnienie
zaspokajał krwią leśnych zwierząt. Po tak długim czasie stał się wyobcowany i
zamknięty w sobie. Nie przypominał już tego samego, wesołego chłopca, którego
zawsze było wszędzie pełno. Stał się zupełnym przeciwieństwem samego siebie. Gdyby
w tamtym momencie spotkał go ktoś, kto znał go przed laty, na pewno nie
powiedziałby, że to ta sama osoba.
Pewnego wieczora jak zwykle wybrał się
do lasu, aby zaspokoić swoją żądzę krwi. Przy pomocy jego niebywałej szybkości
i nadludzkiej siły udało mu się to bardzo szybko. Gdy wracał z powrotem wyczuł,
że nie jest na tym terenie sam. Jego węch nigdy się nie mylił i tak samo było w
tamtym przypadku. Już po niedługiej chwili zauważył starszego mężczyznę, który
wglądał na przerażonego. Ach, tak. Przecież jeśli człowiek spotka na swojej
drodze niedźwiedzia, to oczywiste, że jest przerażony. Obserwował przez krótką
chwilę scenę, która rozgrywała się tuż przed nim. Wiedział, że jeśli nikt nie
pomoże temu nieznajomemu mężczyźnie, to na pewno zginie w przeciągu kilku, może
kilkunastu sekund. Może i miał uraz i wewnętrzną niechęć do ludzi, ale nie
chciał, żeby ktokolwiek ginął na jego oczach. W duchu zaśmiał się sam z siebie.
Przecież ‘’wtedy’’ nikt się nim nie przejmował, tylko pragnął jego śmierci, a
jednak teraz to on będzie pomagał człowiekowi. To było trochę żałosne. Gdy
zauważył, że rozwścieczony niedźwiedź za chwilę zaatakuje, w jednej chwili
znalazł się przed nim i powalił go na ziemię. Mężczyzna zauważył tylko czerwony
błysk i był jeszcze bardziej zdezorientowany niż kilka chwil wcześniej. Dopiero
po jakimś czasie dotarło do niego, co się właśnie wydarzyło. Taehyung ze
spokojem spojrzał na mężczyznę, który o dziwo się go nie obawiał. Od razu mu
podziękował i opowiedział swoją krótką historię. Był bogatym dziedzicem i rankiem
wybrał się do lasu na polowanie, ale odłączył się od reszty swojej grupy. Z
początku się tym nie przejął, ale dopiero, gdy zaatakował go niedźwiedź zdał
sobie sprawę, że może być to ostatni dzień jego życia. Na szczęście pojawił się
wampirzy chłopak, który go od tej rychłej śmierci ocalił. Był mu niezmiernie
wdzięczny i nawet utworzyła się pomiędzy nimi jakaś nić porozumienia. Tae
oczywiście wysłuchał wszystkiego, co starzec miał do powiedzenia i nawet
opatrzył jego rany. Nawet przez chwilę naszła go myśl, że jednak nie wszyscy
ludzie są tacy źli, jak mu się wydawało.
Kilka dni po tym incydencie starzec
zmarł. Zaskakujące było to, że przepisał swój zamek i cały majątek Taehyungowi.
W swoim testamencie oznajmił, że nie miał żadnych dzieci, ani nikogo bliskiego,
a wampirowi może się odwdzięczyć tylko w taki sposób. Chłopak nigdy by się tego
nie spodziewał, ale skoro i tak dostał wszystko na własność, to bezzwłocznie
zamieszkał w zamku. Na szczęście miał tam ciszę i spokój. Zamek był potężny i
znano go w całej okolicy. Liczył około osiemdziesięciu starych pokoi przyozdobionych ciemnymi i
szarymi meblami. Podłogi komnat
wyłożone były drogocennymi dywanami. Na ścianach pozawieszane były duże obrazy
o bogato zdobionych ramach, a pozornie surowe wnętrze przełamane było różnego
rodzaju drobiazgami i dekoracjami głównie o tematyce religijnej lub wojennej.
Stwierdził, że to idealne miejsce dla niego i postanowił zostać tam na zawsze. Skoro
i tak miał żyć aż do końca świata, to postanowił, że wykorzysta ten czas na
pogrążaniu się w swoich przemyśleniach w samotności.
Spędzał swój czas na polowaniach i
bezczynnym siedzeniu w komnatach. Nawet nie wykorzystał majątku, który mu
pozostawiono, bo i tak nie był mu do niczego potrzebny. Nie pragnął posiadać
żadnych rzeczy materialnych. Cały czas wmawiał sobie, że samotność to jedyne,
czego potrzebuje, ale w głębi serca wiedział, że tak naprawdę jest samotny.
***
300 lat później
Wraz z upływem czasu wśród ludności
zaczął rozprzestrzeniać się przesąd, że zamek jest nawiedzony i kryje mroczne
tajemnice. Nie było żadnego śmiałka, który odważyłby się do niego zbliżyć,
bowiem każdy obawiał się o swoje życie. W okolicy tamtejszych terenów można
było wyczuć, nienaturalną, złowrogą energię, więc okoliczni ludzie nie
zapuszczali się tam po zmroku. Teoretycznie straszyły tam duchy, a pobliskie
lasy były nawiedzone. Gdy raz weszło się do takiego gąszczu, można było
zapomnieć o wydostaniu się z niego. Bardziej prawdopodobne niż wyjście z lasu
była śmierć z przemęczenia bądź głodu. Jednakże nieliczni, którym udało się
wyjść z nawiedzonych terenów opowiadali, że widzieli niezidentyfikowane cienie
i ciemne, obłąkane ciała, które samym swoim wyglądem napawały przerażeniem.
To, co dla innych było przerażające i
budziło grozę, dla Taehyunga nie było niczym szczególnym. Było mu na rękę, że
ludzie rzadko odwiedzali tamtejsze tereny, bowiem miał on potrzebny mu spokój i
ciszę. Nie musiał się nikogo obawiać, ani nikim przejmować. Życie niemalże
idealne. Jedyną rzeczą, która zaprzątała jego głowę była myśl, czy już zawsze
będzie tak żył? Czy już nigdy nie będzie akceptowany? Czy ktokolwiek będzie w
stanie poznać go dogłębniej, nie bazując na głupich plotkach? Pomimo swojego
długiego życia i zdobytej dotąd wiedzy na te pytania nie potrafił odpowiedzieć.
Widocznie są pytania, na które nie można uzyskać odpowiedzi niezależnie od
tego, ile czasu poświęci się na ich poszukiwanie.
***
Mimo tych wszystkich przesądów,
opowieści, legend i innych niestworzonych historii Tae często odwiedzał ten
sławny, nawiedzony las. W końcu było to najlepsze miejsce do tego, aby
zaspokoić swoje pragnienie krwi. Nawet, jeśli któryś z mieszkańców by go
zauważył, to można byłoby wytłumaczyć to jakąś pierwszą lepszą historią o duchu
demona, który zamieszkiwał tenże las. Był pewny, że w takim wypadku nic nie
może pójść źle. Od kilku godzin czuł niesamowite pragnienie, jakby jego gardło
płonęło żywym ogniem. Już dawno nie spożywał żadnej krwi i powoli przestawał
panować nad swoimi zmysłami. Pomimo tego pragnienia nie miał zamiaru krzywdzić
żadnego człowieka. Nigdy nie pił ludzkiej krwi. Nie chciał, żeby uważano go za
potwora. Nie chciał stać się taki jak osoba, która skrzywdziła go przed laty.
Czując ten palący ból szybko opuścił
swój zamek i udał się w stronę nawiedzonego lasu. Miał zamiar od razu ugasić
swoje pragnienie, więc zapuścił się w najmroczniejszy zakątek. Jego oczy od
razu przybrały kolor czerwieni, a sam chłopak zaczął rozglądać się za swoją
ofiarą. Nie obchodziło go, jakie zwierze to będzie. Chciał po prostu znów
poczuć smak tej gęstej, czerwonej cieczy, która tak cieszyła jego podniebienie.
Gdy w końcu zaspokoił swój głód ujrzał coś, czego nigdy by się nie spodziewał.
Kilka kroków dalej zauważył chłopaka o smutnych oczach i posępnym wyrazie
twarzy.
***
Byun Baekhyun był jednym z wielu
mieszkańców pobliskiej wioski. Od zawsze wiódł skromne życie, nigdy nie przyciągał
uwagi, cechowała go uczciwość i sumienność. Stracił ojca, gdy był małym
dzieckiem, a jego matka, która samotnie go wychowywała była krawcową. Zajmowała
się szyciem i przerabianiem ubrań. Niby nie była to jakaś wyszukana praca, ale
zarobki pozwalały na utrzymanie domu, jej i syna. Wszystko zaczynało
komplikować się od chwili, kiedy kilka miesięcy wcześniej Baekhyun zaczął mieć
napady paniki i bóle głowy. Na początku lekko to zlekceważył, ale z czasem
objawy zaczynały się nasilać. Nawet miejscowi medycy nie byli w stanie
stwierdzić, co dolegało chłopakowi. A on cierpiał, przeżywał istne męki. Nie
mając pojęcia, co dzieje się z jego ciałem, po dłuższym czasie uzyskał
odpowiedź. Gdy wyszedł przed swój nieduży dom, który zamieszkiwał wraz z matką
zauważył, że jego cień nie był normalny. Przerażające kształty, zbyt długie,
ostre szpony, ręce i nogi powyginane na wszystkie strony. I w tamtym momencie
zdał sobie sprawę, że to nie jest zwykła choroba. Jego przypadek określało się
jako nękanie przez złego ducha.
Kilka dni po swoim odkryciu
mieszkańcy również to dostrzegli. Od
razu wygnali go z wioski i zakazali z powrotem wracać. Jego matka kochała syna
i chciała, żeby został, jednak nikt nie chciał słuchać zwykłej krawcowej, która
na dodatek nie miała zbyt dużego autorytetu wśród miejscowej ludności.
Musząc pogodzić się ze swoim losem i z
myślą, że nikt mu nie pomoże, Byun opuścił swój dom rodzinny. Było mu ciężko
rozstawać się z matką, ale na siły wyższe nikt nie miał wpływu. W końcu każdy
obawiał się, że w przypływie złości chłopak mógłby kogoś zranić, albo co
gorsza, zniszczyć wioskę. Dawno temu zanotowano taki przypadek, więc teraz
każdy starał się być ostrożny.
Po swoim odejściu błąkał się bez celu
nie mogąc znaleźć odpowiedniego miejsca dla siebie. Wszędzie traktowany był jak
potwór, chcący jedynie wyrządzić wszystkim krzywdę. To w ogóle nie pomagało
chłopakowi. Zaczynał coraz bardziej się załamywać, a z czasem ból przeszywający
jego ciało stawał się coraz silniejszy. Jedynym kompanem był jego cień. Cień,
który bezczelnie wykrzywiał swoje ogromne usta w uśmiechu za każdym razem,
kiedy Baekhyun musiał znosić coraz to nowe upokorzenia i cierpienie. Miał tego
dość. Miał dość swojego życia. Tego, że nikt nie traktował go normalnie. Tego,
że każdy zapomniał, jaki był wcześniej. Z każdym dniem czuł, że duch coraz
bardziej przejmuje kontrolę nad jego umysłem, a on sam nie mógł sobie z tym
poradzić. Jego blada twarz, wychudzone ciało, zapłakane oczy. Ledwo dawał radę
się poruszać, więc nie było mowy o zebraniu sił na wewnętrzną walkę ze swoim
prześladowcą. Chyba już dawno się poddał i chciał ukrócić swoje męki. Nie było
to jednak takie łatwe. Nieważne, ile razy próbował, zawsze złośliwy duch nie
pozwalał mu odebrać sobie życia. Chciał, żeby chłopak pogrążył się w bólu i
cierpieniu. Jedynie osoba z zewnątrz mogła pozbawić go życia i w końcu uwolnić.
Od kilku lat jedyne, czego pragnął, to śmierć. Ta byłaby dla niego wybawieniem.
***
Tego dnia Baekhyun był wykończony
potwornym bólem i tym, że duch cały czas naśmiewał się z niego. Chciał zaszyć
się jak najdalej. Gdzieś, gdzie mógłby zaznać spokoju. Nawet zaczął myśleć, że
rozszarpanie przez dzikie zwierzęta byłoby dla niego lepszą perspektywą niż
życie. Udał się do lasu, który ponoć był nawiedzony. Dla niego i tak nie było
większej różnicy. Nawiedzony, czy nie. W tamtym momencie chłopak i tak był
prześladowany przez ducha, więc gorzej chyba być już nie mogło. Udał się w głąb
tych ciemności, co chwilę mijając jakieś usychające drzewo. Po dłuższej chwili
marszu przystanął w pobliżu niewielkiej polany. Zatrzymał się przy dużym
drzewie, które wyróżniało się na tle mrocznego lasu. Nie miał już siły na nic,
był wykończony.
Po jakimś czasie zauważył, że nie był
sam. Już po kilku sekundach jego oczom ukazał się chłopak, który wytwarzał
wokół siebie dziwną, tajemniczą aurę. Jego oczy lśniły czerwienią, a na kłach
widniały resztki spływającej krwi. Baekhyun poczuł, że nieznajomy może być jego
jedyną nadzieją. Przez myśl przemknęła mu wizja, że w końcu on mógłby go zabić.
Mógłby w końcu ukrócić jego męki, a Byun mógłby zaznać tak upragnionego
spokoju. Nie odczuwał strachu, przerażenia. Teraz liczyło się dla niego coś
zupełnie innego. Wampir, który powinien sprawiać, że po jego plecach przechodzą
ciarki, a bicie serca przyspiesza w tamtej chwili był dla niego nadzieją.
Nadzieją na lepsze życie po śmierci. Zapewne mógłby w spokoju trafić do świata
bez smutków, trosk, żalu, cierpienia. Ta wizja była dla niego naprawdę kusząca.
Bez cienia zawahania podszedł do nieznajomego i spojrzał na niego swoimi
ciemnymi, przepełnionymi bólem oczami.
- Proszę, zabij mnie. – W jego głosie
można było wyczuć desperację. Tak właśnie się czuł, był zdesperowany. Pragnął
śmierci bardziej niż czegokolwiek innego.
Jednak wampir nie odpowiedział.
Wpatrywał się w niego swoim pustym wzrokiem. Jako, że niższy z młodzieńców stał
tuż obok dużej skalnej, ściany można było zobaczyć jego nienaturalny cień.
Zapewne długo bronił się przed nawiedzającym go duchem, a coś takiego
wykończyłoby każdego, nawet najsilniejszego. Wątłe i chude ciało chłopaka
wyglądało na takie, które dużo już przeszło. Był wychudzony i sprawiał wrażenie
naprawdę cierpiącego. Jednak co Taehyung mógł zrobić w tamtej sytuacji? Miał go
zabić? Nie, to niemożliwe. Przecież obiecał sobie, że nigdy nie skrzywdzi
żadnego człowieka, że nie stanie się ‘’potworem”. Z jednej strony było mu żal
chłopaka, ale z drugiej nie mógł go zabić. W jednej chwili powróciły do niego
myśli z tamtego pamiętnego dnia. Nie chciał nikogo krzywdzić. Nie chciał, żeby
ktokolwiek musiał cierpieć jak on. Wszyscy uważali go za demona, który jest w
stanie zamordować każdego, kto stanie na jego drodze. Ale on taki nie był, w
głębi serca był dobrą osobą, mimo że jego wygląd zewnętrzny na to nie
wskazywał.
- Proszę, zrób to! – Baekhyun podszedł
do niego i bezwładnie upadł na kolana. – Błagam… Pomóż mi. Nie chcę tak dłużej
żyć! – Z jego oczu zaczęły płynąć łzy, a on sam przestał panować nad swoimi
emocjami. Był naprawdę załamany i nie widział dla siebie żadnej przyszłości. –
Błagam cię… - Ostatnie dwa słowa wypowiedział bardzo cicho, gdyż jego głos
zaczynał się załamywać. Nie potrafił powstrzymać łez płynących z jego oczu.
Wszystkie te uczucia złości i goryczy zbyt długo trzymał w sobie. W tamtym
momencie one wszystkie zaczęły go opuszczać wraz z potokiem słonych łez. Jego
ręce zaczęły się trząść i nie był w stanie nawet rozsądnie myśleć. W duchu
prosił tylko o to, aby nieznajomy wysłuchał jego błagań.
- Dlaczego tego chcesz? – Taehyung
zapytał bardziej siebie niż drugiego chłopaka. Naprawdę nie miał pojęcie, co
powinien w tamtym momencie zrobić. Spełnić jego prośbę i mieć go na sumieniu?
Czy pozwolić mu nadal żyć, ale w bólu i cierpieniu? Już od dobrych
kilkudziesięciu lat nie musiał podejmować tak trudnych decyzji. W pewnym
stopniu rozumiał chłopaka. W końcu ktoś, kto jest ‘’inny’’ nigdy nie będzie
akceptowany. Ale żeby od razu pragnąć śmierci? Nie był w stanie podjąć żadnej
decyzji. Zauważył w nieznajomym dawnego siebie. Chłopca, który w pojedynkę
musiał stawić czoło światu, mimo że nie uczynił nic złego.
- Naprawdę tego nie widzisz? –
Zatrzymał się na chwilę i spojrzał prosto w oczy wyższego. - Nie widzisz jak ja
wyglądam? Mam tego wszystkiego dość… Chcę po prostu być wolny… - Ponownie
odwrócił swój wzrok. Zacisnął dłonie w pięści i oparł je na zgiętych kolanach.
Wiedział, że być może prosił o zbyt dużo, ale nie miał innego wyjścia. Nie
chciał już tak dłużej żyć. Chciał po prostu zniknąć, skoro jego egzystencja nie
miała najmniejszego sensu. Jego odejście nikogo by nie zmartwiło, a on
uzyskałby upragnioną wolność. Widział w tym same plusy.
Taehyung wysłuchał tego, co młodzieniec
miał do powiedzenia, ale nadal nie był jakoś szczególnie przekonany. Cóż,
teoretycznie skoro był tym złym, brutalnym wampirem, to nie powinien mieć
żadnych oporów przed zabiciem go. Ale to było tylko teoretycznie. W praktyce
nie chciał nikogo krzywdzić, ani tym bardziej zabijać. Nie chciał być taki jak
wszyscy. Pomimo tego swojego zewnętrznego, może nawet i lekko przerażającego
wyglądu nie był złą osobą. Wystarczająco się w życiu nacierpiał i nie chciał,
żeby ktokolwiek, nawet jego największy wróg, musiał przechodzić przez to samo. Co
prawda czuł słodki zapach krwi chłopaka i zdawał sobie sprawę, że na pewno
przypadłaby mu do gustu, ale na szczęście potrafił się powstrzymać i opanować
swoje zmysły. Przez tyle lat życia w odosobnieniu nauczył się nad tym panować.
- Może chociaż powiedz mi, jak masz na
imię zanim cię zabiję. – Nie potrafił wymyślić żadnej sensownej odpowiedzi,
dlatego postanowił uniknąć udzielania odpowiedzi na zadane przez nadal
nieznajomego chłopaka w bardzo wysublimowany i adekwatny do sytuacji sposób.
Postanowił, że chociaż dowie się o nim czegoś więcej. Kto wie… może nawet
będzie w stanie pomóc mu w jakiś inny sposób?
- Byun Baekhyun… - Powiedział słabym,
zmęczonym głosem. Z każdą chwilą zaczynał tracić wiarę w to, że nowo poznany
wampir go zabije. Czy to znaczyło, że przez kolejne lata nie będzie mógł zaznać
spokoju? Na samą myśl o tym jego oczy znów zaszły łzami. – Błagam, ocal mnie od
tych mąk. Chociaż w sumie… - Przerwał na chwilę i po chwili skrył twarz w
swoich dłoniach szlochając cicho. – Dlaczego cię o to proszę? Przecież nawet
nie znam twojego imienia.
- Taehyung. – Odparł szybko i krótko.
Wiedział, że sprawia wrażenie zimnej, nieczułej osoby, ale tak naprawdę w
środku bił się sam ze sobą swoimi myślami. Gdyby spełnił prośbę chłopaka, to
jego sumienie nie dawałby mu spokoju. Właśnie, sumienie. Nawet on posiadał coś
takiego. Czasami nawet nad tym ubolewał, bo gdyby go nie posiadał, to niektóre
rzeczy przychodziłyby mu o wiele łatwiej i nie musiałby się potem zadręczać. –
Lepiej wstań… I chodź za mną. – Nie dodał nic więcej, tylko zaczął iść w
kierunku swojego zamku. Musiał przyznać, że to było najlepsze wyjście z tamtej dość
dziwnej i niecodziennej sytuacji. Może gdyby Baekhyun opowiedział mu swoją
historię, to mógłby znaleźć jakieś dobre rozwiązanie. Ah, chyba będzie musiał
zabawić się w psychologa, ale nie mógł tak po prostu zostawić tego bezbronnego
dzieciaka.
Na szczęście Byun nie zadawał żadnych
pytań i posłusznie, choć trochę ułomnie podążył za nim w kierunku jego zamku. Znajdował się on na niedużym wzgórzu,
z dala od cywilizacji. Przed budynkiem znajdował się duży ogród. Można było
dostrzec w nim wiele rodzajów kwiatów, jednakże kierując się wyznaczoną drogą,
można było zauważyć, że mimo wszystko przeważają tam czerwone róże. W samym
centrum ogrodu usytuowana była duża, przykuwająca wzrok fontanna, przy której
stała altanka. Okazały budynek miał białe obramowania okienne i przypominał
neoklasyczny pałac. Budowli został nadany styl nawiązujący do architektury
francuskiej epoki renesansu. Mimo to cały budynek sprawiał wrażenie ponurego i
opuszczonego.
Gdy tylko
przekroczyli próg zamku Baekhyun zabrał głos.
- Dlaczego?
– Jego zwięzłe, aczkolwiek konkretne pytanie nie zyskało odpowiedzi. Chłopak
naprawdę chciał wiedzieć, dlaczego Taehyung go tam zaprowadził. Przecież prosił
go, aby go zabić, więc dlaczego? Dlaczego to wszystko musiało być takie
skomplikowane? Dlaczego akurat jemu to wszystko się przytrafiało? Pomimo
długiego zastanawiania się nad tymi pytaniami, nie potrafił udzielić na nie
odpowiedzi. Widocznie los się na niego uwziął i robił sobie z niego żarty. Ale
on miał już tego wszystkiego dość. Ponadto ciągły ból całego ciała nie dawał mu
spokoju. Czuł, jakby jego wnętrzności miały za chwilę spłonąć, a serce bolało
go niemiłosiernie. Obraz przed jego oczami zaczął się coraz bardziej rozmywać a
on powoli czuł, że traci kontakt z rzeczywistością. Jak miał potoczyć się jego
los? Czy w końcu zostanie uwolniony? Tego nie wiedział, ale jednego był pewien.
Kiedy się obudzi, wszystko na pewno się zmieni.
***
Po odzyskaniu świadomości Baekhyun zauważył,
że leży na łóżku w jakimś dużym pokoju. Sam nie wiedział, jak długo pogrążony
był we śnie. Po chwili wstał i podszedł do okna. Na dworze było już zupełnie
ciemno, a na niebie widniały gwiazdy. Od razu przypomniał sobie, że zemdlał
zaraz po przekroczeniu progu zamku. W takim razie uprzejmy właściciel
posiadłości musiał się nim zająć… Cały czas sprawiał tylko problemy. Ale na
szczęście on sam czuł się lepiej, a jego cień trochę się uspokoił. Przynajmniej
nie będzie z nim kłopotów.
Jeszcze chwilę przyglądał się ciemnemu
niebu, po czym podszedł do drzwi i je otworzył. Wyszedł na nieznajomy mu
korytarz i nie wiedział, w którą stronę powinien się skierować. Chciał spotkać
się z Taehyungiem. W sumie sam nie wiedział po co. Może chciał, żeby ktoś go
wysłuchał? Żeby ktoś mu pomógł, nie odrzucał? Może po tak długim czasie po
prostu brakowało mu czyjejś obecności…
Zaraz po zamknięciu drzwi od komnaty
skierował się w lewą stronę. Ciemny, nieoświetlony korytarz był bardzo długi.
Co chwila mijał jakieś pozamykane pokoje, które nieco go zaintrygowały. W końcu
zawsze te najmroczniejsze sekrety skrywane są w zamkniętych pomieszczeniach. Szedł
wolnym krokiem podziwiając pozawieszane na ścianach obrazy i portrety. Z ledwo
widocznych podpisów wynikało, że miały one co najmniej kilkadziesiąt lat. Zamek
zapewne był równie stary. W końcu po dłuższym czasie zauważył nikłe światło na
końcu przejścia. Od razu przyspieszył kroku i już po chwili znalazł się w dużym
salonie. Panowała tam nieprzyjemna cisza, a całość wnętrza oświetlał jedynie
ogień pochodzący z rozpalonego kominka. W pomieszczeniu były jednie krzesła,
stół i kilka foteli. Ogarnął wzrokiem całe pomieszczenie i na fotelu w samym
rogu, tuż przy kominku dostrzegł nadal tajemniczą, aczkolwiek znajomą mu osobę.
Był to Taehyung we własnej osobie. Nie wyglądało na to, żeby zauważył nowo
przybyłego gościa. Jego wzrok skupiony był na tańczących płomieniach i
zdecydowanie nad czymś rozmyślał. Wyglądał naprawdę majestatycznie, co Baekhyun
zauważył dopiero w tamtym momencie. Mógł spokojnie przyjrzeć się jego
delikatnym rysom bladej twarzy i drobnej, ale jednak dobrze zbudowanej
sylwetce. Różnił się od tych wszystkich osób, które do tamtej pory spotkał
Byun. Było w nim coś tajemniczego, hipnotyzującego. Coś, co go do niego
przyciągało.
Nie do końca widział, co powinien ze
sobą zrobić. Zrobił kilka kroków w stronę chłopaka, który jednak nie wykazywał
tym większego zainteresowania.
- W końcu się obudziłeś. – Niższego
przeszedł dreszcz, gdy usłyszał ten niski i obojętny głos Taehyunga. Chłopak
nic więcej nie powiedział, tylko wskazał dłonią, aby gość usiadł na sąsiednim
fotelu. Byun przytaknął głową i zajął wyznaczone mu miejsce. Tae skierował na
niego swój wzrok, jednak nie zamierzał nic więcej mówić.
- Dlaczego mi pomogłeś, skoro prosiłem
cię o coś zupełnie innego? Przecież miałeś mnie zabić... – Baekhyun cały czas
czuł na sobie jego spojrzenie, jednak nie podniósł swojego wzroku. Wbijał go w
podłogę, jakby obawiał się tego, co może usłyszeć.
- Czy ja kiedykolwiek obiecałem ci coś
takiego? – Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk jego melodyjnego śmiechu.
Wyglądał na naprawdę rozbawionego, jakby jego gość opowiedział właśnie
pierwszorzędny kawał.
Byun zastanowił się przez chwilę i w
myślach przyznał mu rację. Chociaż w sumie niewiele pamiętał z ich pierwszego
spotkania, bo niemalże nie był sobą. Wtedy nad jego ciałem panował złośliwy
duch, a on nie do końca potrafił go kontrolować. Przeanalizował wszystko, co
udało mu się zapamiętać i faktycznie, prosił o to wampira, ale ten nie dał mu
żadnej odpowiedzi. Jedynie zaprowadził go do swojego zamku. W tamtej chwili
zupełnie się pogubił i nie miał pojęcia, o co mogło mu chodzić. Przecież nikt
tak po prostu nie przyjmuje nieznajomych pod swój dach.
Pokiwał niezręcznie głową i spojrzał
na Taehyunga, który znów swój wzrok utkwił w kominku. Wciąż nie wiedział, co
powinien powiedzieć, ani co zrobić. Siedzieli przez dłuższą chwilę w ciszy,
wpatrując się w płomień pochodzący z kominka. Mimo, że żaden z nich się nie
odzywał, ta cisza nie była niezręczna. W jakiś sposób nie krępowali się w swoim
towarzystwie.
- Jak to się stało? – Taehyung odezwał
się, gdy stwierdził, że cisza trwała już zbyt długo.
Baekhyun domyślał się, że chodziło o
nękającego go ducha. Zastanowił się przez krótką chwilę i zaczął opowiadać
chłopakowi swoją historię. Zaczął od swojego spokojnego dzieciństwa, a skończył
na odejściu z wioski i kilkuletniej tułaczce. Nadal nie przychodziło mu łatwo
mówienie o tych wydarzeniach, ale w obecności wampira zyskał nieco pewności
siebie. Nie czuł się jak ktoś inny, gorszy. Wiedział, że ten młodzieniec,
którego nie tak dawno poznał, będzie w stanie go zrozumieć. Rozmowa przebiegała
im nadzwyczaj dobrze i nim się spostrzegli, na dworze zaczynało świtać. Rozmawiali
o wszystkim, co przyszło im do głowy, jednak Tae przez cały ten czas nie
powiedział ani słowa o swojej przeszłości.
***
Baekhyun zamieszkał wraz z Taehyungiem
w jego pałacu, a w zamian zajmował się sprzątaniem i innymi drobnymi pracami.
Ta sielanka trwała dość długo. Nie kłócili się, często rozmawiali, czasami
nawet żartowali. Jednak pomimo tego, Byun czuł respekt do Kima. Jego postawa,
spojrzenie, tajemnicze zachowanie. Poza tym chłopak nigdy nie mówił niczego o
sobie. To wszystko wzbudzało w nim ciekawość, ale też i lekki strach. Jednak
zdążył poznać Tae na tyle, aby nie musiał się go obawiać. Wiedział, że ten nie
zrobiłby niczego wbrew jego woli.
Wszystko zaczęło się zmieniać wtedy,
gdy nad ciałem Bae znów zaczął przejmować kontrolę złośliwy duch. Nie potrafił
się z tym uporać, więc znów musiał znosić potworny ból. Pewnego razu, gdy
spojrzał w lustro zauważył, że wokół jego sylwetki widnieje czarny, mroczny
cień. To wcale nie uspokajało jego myśli. Widział, że jeśli tak dalej pójdzie,
to po prostu nie poradzi sobie z tym cierpieniem.
Przez pierwsze kilka dni potrafił
uporać się z męczącą zjawą, jednak z każdym kolejnym dniem, każdą kolejną
godziną było coraz gorzej. Gdy Baekhyun czuł, że w końcu będzie mógł się
uwolnić, w jednej chwili to wszystko runęło niczym domek z kart. Momentalnie
zapomniał o tych wszystkich dobrych i radosnych chwilach, a jego serce zaczął
przejmować smutek, ból i żal. Nie widział dla siebie żadnej przyszłości ani
nadziei. Znów poczuł się tak samo, jak kilka miesięcy temu.
***
Minęły dwa tygodnie i Byun stwierdził,
że należy to zakończyć. Wolnym krokiem skierował się w stronę pokoju
właściciela i delikatnie zapukał do drzwi. Po usłyszeniu cichego ‘’proszę” od
razu wszedł do środka. Jego oczom ukazał się obraz Taehyunga stojącego przy
oknie i w tamtej chwili odwróconego w jego stronę. Na dworze już zmierzchało,
więc chłopaka oświetlał tylko nikły promień światła. Po chwili stania w
bezruchu podszedł kilka kroków bliżej i wyraził swoją samolubną prośbę.
- Wiem, że już kiedyś o to prosiłem,
ale teraz muszę zrobić to znowu. Proszę, pozbaw mnie życia. – Opuścił lekko
głowę, aby nie musieć patrzeć w oczy swojego rozmówcy i z niecierpliwością
czekał na jego odpowiedź. W głębi ducha miał nadzieję, że Taehyung zgodzi mu
się pomóc.
- Dlaczego znów mnie o to prosisz? –
Jego głos brzmiał beznamiętnie, a on sam nie wyrażał żadnych emocji. Speszyło
to nieco Baekhyuna, ale mimo to postanowił nadal kontynuować.
- Ja po prostu… Nie wytrzymam tego
dłużej. Nie chcę cierpieć, a cierpienie to jedyne, co dostaję od życia. – Już w
połowie wypowiedzi czuł, że załamuje mu się głos. Był tak samo zdesperowany,
jak podczas ich pierwszego spotkania. Wydawało mu się, jakby było to wczoraj, a
nie kilka miesięcy temu.
W pokoju zapanowała niezręczna cisza.
Żaden z nich się nie odzywał, a jedyne, co robili, to patrzyli sobie prosto w
oczy, jakby słowa w ogóle nie były im potrzebne do rozmowy. Taehyung bardzo
dobrze wiedział, w jakiej sytuacji znajduje się Byun i jak się czuje. Wiedział
to aż za dobrze i dlatego pomimo wszelkich wątpliwości postanowił mu ‘’pomóc’’.
Jednak czy chciał tego naprawdę? Nie, na pewno nie. Ten bezbronny, smutny i
zdołowany chłopak był jedyną osobą, która się go nie obawiała, w pełni mu
zaufała. Mógłby powiedzieć, że stali się przyjaciółmi, a nawet było to głębsze
uczucie. Jednak co innego mógł poradzić? Patrzeć, jak z dnia na dzień Baekhyun
coraz bardziej się stacza? Patrzeć przez kolejny dzień, jak na jego twarzy
maluje się ból i rozpacz? Nie, tego nie mógłby znieść jeszcze bardziej.
Podszedł do niższego chłopaka i po raz
pierwszy go przytulił. W jednej chwili poczuł się o wiele lepiej i zrozumiał,
że miał prawdziwe szczęście mogąc go spotkać. Po niedługiej chwili Baekhyun
oddał uścisk, a kilka łez spłynęło po jego policzkach. Wampir szepnął tylko
ciche ‘’przepraszam’’ i wgryzł się w jego szyję. To jedno słowo przepełnione
było bólem większym niż ten, który przez całe swoje życie musiał znosić Byun. Właśnie
tym jednym słowem chciał przekazać mu wszystkie swoje uczucia, które nawet dla
niego były nie do końca zrozumiałe. Miał jednak nadzieję, że chłopakowi będzie
lepiej po drugiej stronie i już nigdy więcej nie doświadczy cierpienia.
Przewiduję drugą część, bo mam pomysł na ciekawą kontynuację.
Suigintou ~
Omooo*-* Boskie*-*-**-❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤ taktaktak! Rób drugą część! Weny!~~~ ❤❤❤❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuń