Miłego czytania ~
***
Na świecie są miliony ludzi, ale niezależnie o tego, ilu ich
jest ,każdy z nich ma swoje powołanie.
Jedni urodzili się, żeby być dziedzicami, a inni, aby stawiać czoła
przeciwnościom losu i mimo wszelkich trudności iść do przodu. Jedną z takich
osób był Byun Baekhyun. Urodzony w małej koreańskiej wiosce i w przeciętnej
rodzinie nieraz zastanawiał się, jak wyglądałoby jego życie, gdyby przyszedł na
świat się jako ktoś zupełnie inny. Jednak żaden człowiek nie ma wpływu na to, w
jakiej rodzinie się urodzi, w jakim mieście i jakie jest jego przeznaczenie.
Można jedynie dawać z siebie wszystko, aby mieć jak najlepsze życie i
przyszłość.
Baekhyun nigdy nie miał łatwo. Już w wieku sześciu lat
doświadczył, jak okrutne potrafi być życie. Zmarł wtedy jego ojciec, a on
został na świecie jedynie ze swoją matką. Mimo że byli biedni, to zawsze
starali się, aby ich życie było jak najszczęśliwsze. Najważniejsze było to, że
mogli być razem i spędzać ze sobą każdy dzień. W końcu czy może być coś
piękniejszego niż to? Gdy był w wieku licealnym poszedł do państwowej szkoły i został
jednym z najlepszych uczniów w szkole. Nauka nigdy nie sprawiała mu większych
problemów. Można przyznać, że była dla niego przyjemnością, a nie obowiązkiem. Potrafił
pogodzić szkołę i dorywcze prace, aby chociaż trochę odciążyć finansowo swoją
matkę. Ta pracowała jako gosposia u bogatych rodzin. Baekhyun od zawsze
nienawidził tej niesprawiedliwości losu. Dlaczego jedni ludzie muszą liczyć
każdy grosz, aby przetrwać do kolejnego miesiąca, a inni bez skrupułów wydają
swoje pieniądze nie musząc martwić się o to, co przyniesie jutro? Jednak nie
mógł nic na to poradzić, dlatego próbował zaakceptować swoje przeznaczenie i
nie przejmować się tym.
***
Baekhyun po szkole pracował w jednej z pobliskich kawiarni.
Jego zadaniem było przyjmowanie zamówień i usługiwanie klientom. Nie była to
praca, o której marzył, jednak nie była aż tak wymagająca i czasochłonna, a
wynagrodzenie było dosyć duże. Nigdy na nią nie narzekał i właściwie to cieszył
się, że może pracować w tak przyjaznym miejscu.
Do domu zazwyczaj wracał, gdy zaczynało się ściemniać. Tak
było i tym razem. Gdy przekroczył próg domu, zaczął zdejmować swoje buty i
prawie od razu zauważył swoją matkę siedzącą przy stole.
- Już wróciłem, mamo. – Kobieta odwróciła się w jego stronę
posyłając mu słaby uśmiech.
- Dobrze, że już jesteś. – Podniosła się z krzesła i podchodząc
do niego podała mu białą kopertę. Ten jedynie spojrzał na nią lekko
zdezorientowany.
- Co to jest?
- Pieniądze, które mam zamiar przelać na konto Chena. –
Chłopak otworzył kopertę i był zaskoczony sumą, która tam widniała.
- Wszystko to? Dlaczego? Mówił, że ma jakieś kłopoty?
- Dzwoniłam dziś do niego i powiedział, że za kilka dni
bierze ślub. Podobno jego dziewczyna pochodzi z dobrej rodziny, jest mądra i
pracowita, więc nie powinniśmy tam
jechać, żeby nie popsuć mu tego wyjątkowego dnia i go nie zawstydzić. Wyślemy
mu chociaż pieniądze, żeby coś sobie kupił.
- O czym ty mówisz? Sądzisz, że go zawstydzimy? Nie możemy
tam pojechać tylko dlatego, że pochodzimy z biedniejszej rodziny? – Baekhyun
nie mógł ukryć swojej frustracji. Nie dość, że jego brat żył w luksusach i
nawet nie wspomniał mu ani słowem o tym, że się żeni, to jeszcze suma
pieniędzy, które uzbierała jego matka nie była mała. Zapewne odkładała je już
od kilku dobrych miesięcy.
- Nie… Po prostu uważam, że nie będziemy tam pasować, a
skoro jest ze swoją narzeczoną, to będzie szczęśliwy i bez nas. Poza tym nawet
gdybym chciała, to i tak nie mogłabym pojechać z powodu mojej pracy.
- Więc ja tam pojadę. – Zauważył, że rodzicielka chce coś
powiedzieć, ale od razu jej przerwał.- I przekażę mu osobiście pieniądze, nie
musisz się o to martwić. Wypadałoby, żeby na ślubie był chociaż jeden z
członków rodziny pana młodego.
Jego matka nie była tym pomysłem zachwycona, jednak
wiedziała, że nawet gdyby chciała, to nie przekonałaby Baekhyuna do zmiany
decyzji. Od zawsze było tak, że gdy coś postanowił, to nigdy swojego zdania nie
zmieniał. Pokiwała jedynie głową wiedząc, że na nic zdałyby się rozmowy i znów
zajęła miejsce przy stole.
- Chen jest na tyle odpowiedzialny, że studiuje w Stanach.
Na pewno podjął słuszną decyzję.
Baekhyun nie odpowiedział tylko skierował się w stronę
swojego pokoju trzymając w dłoni kopertę. Miał zamiar od razu zarezerwować
bilet do Stanów i zacząć się pakować.
***
W dniu wyjazdu Bae miał już spakowaną walizkę i był gotowy
do wylotu. Samolot miał zarezerwowany na ósmą rano. Wstał dwie godziny
wcześniej, aby zdążyć się ubrać i dotrzeć na lotnisko. Ostatnią rzeczą, jaką
chciał zrobić przed wyjazdem z Korei, było przeproszenie swojej matki. Miał
wyrzuty sumienia, że potraktował ją ostatnio tak szorstko, a przecież nie
zrobiła ona nic złego. Po prostu martwiła się o swojego starszego syna i
chciała mu jakoś pomóc. Baekhyun wiedział, że nie powinien reagować w taki
sposób. Nawet, jeśli chciał przeprosić ją tego dnia było to niemożliwe,
ponieważ gdy wstał, to jego matki nie było już w domu. Był przekonany, że zdąży
porozmawiać przed jej wyjściem do pracy,
ale widocznie się pomylił.
Nie mając innego wyboru udał się na lotnisko, gdzie bez problemów
przeszedł odprawę. To był pierwszy raz, gdy wybierał się do Stanów, jednak nie
przeżywał tego jakoś szczególnie. Jego angielski był na przyzwoitym poziomie, a
skoro był na trzecim miejscu w szkole, to był pewny, że sobie poradzi. W końcu
nie będzie sam, tylko ze swoim bratem, który mieszka tam już od kilku dobrych
lat. Przecież nie mogło stać się nic nieprzewidzianego, prawda?
***
Po długim i męczącym locie w końcu dotarł na miejsce. Nie
informował Chena o swoim przybyciu, ponieważ uznał to za zbędne. Chciał zrobić
mu niespodziankę. Nie widzieli się już od dwóch lat, więc sądził, że ten będzie
mile zaskoczony jego przybyciem.
Wiedział mniej więcej, w którą stronę powinien się kierować.
W razie czego, zawsze mógł zapytać któregoś z przechodniów o drogę. W końcu
ktoś na pewno będzie znał drogę.
Z optymistycznym podejściem opuścił lotnisko i udał się w
kierunku miejsca, w którym powinien stać dom Chena. Idąc chodnikiem zauważył,
że kilkanaście kroków dalej znajduje się plaża. Nie śpieszyło mu się jakoś
szczególnie, więc ruszył w jej stronę. Obserwował z daleka ludzi, którzy
przebywali na piaszczystym terenie. Jedni się opalali, inni surfowali w wodzie,
rozmawiali z przyjaciółmi, bądź grali w piłkę plażową. Baekhyun od razu mógł
stwierdzić, że to niesamowite miejsce i kiedyś chciałby tutaj zamieszkać.
Słońce przyjemnie grzało, a widoki zapierały dech w piersiach. Po paru chwilach
rozmyślań zauważył chłopaka wychodzącego z wody z deską surfingową. Od razu
podeszła do niego grupka dziewczyn. Stał bardzo blisko nich, więc mógł bez
problemu usłyszeć ich rozmowę.
- Chanyeol, to było niesamowite. Nie mogłam oderwać od
ciebie wzroku. – Baekhyun spojrzał w kierunku jednej z blondynek skąpo odzianej
w niebieski stój kąpielowy. Wpatrywała się w nieznajomego, który jak się
okazało, miał na imię Chanyeol. Chłopak
odpowiedział jej przyjaznym uśmiechem i ruszyli przed siebie. Byun poczuł miłe uczucie
w sercu. Nie był jedynym Koreańczykiem, który przyjechał w to miejsce. Od razu
poczuł się pewniej i spojrzał na swój zegarek na ręce. Zaczynało robić się
późno, więc stwierdził, że najwyższa pora, aby ruszać dalej. Złapał za rączkę
od swojej walizki i przed zrobieniem pierwszego kroku jeszcze obejrzał się za
siebie. Napotkał tam wzrok chłopaka, który przed chwilą wychodził z wody. Od
razu odwrócił głowę i szybkim krokiem ruszył przed siebie.
Mimo wszystko musiał przyznać, że Chanyeol był całkiem przystojny.
~ Suigintou
Bardzo fajna historia i to też moja ukochana drama
OdpowiedzUsuń