czwartek, 17 września 2015

Czerwona nić przeznaczenia

One shot z Vminem i Jikookiem. Nagle mnie wzięło na smutne love story i tak jakoś wyszło. 


                                                                      ***

Jedna z chińskich legend głosi, że niewidzialna czerwona nić przeznaczenia łączy kochanków, których przeznaczeniem był się spotkać. Ta nić może się plątać lub rozciągać, ale nigdy się nie przerwie. Każdy z nas ma ją zawiązaną wokół małego palca. Mimo, że nikt nie może jej zobaczyć, to ona istnieje. Nawet, jeśli będziesz z dala od ukochanej osoby, to ta nić nadal będzie was łączyć, bez względu na odległość. Nawet, jeśli nie jesteście ze sobą fizycznie, to jest dobrze.

                                                                      ***

 Tej nocy, gdy Kwiat Jednej Nocy zakwitł, ujrzałem najpiękniejszą osobę, jaką kiedykolwiek widziałem…

To było ponad trzy lata temu, dlatego moje wspomnienia z tamtego okresu są trochę zamazane. Z tego co pamiętam, to miał wtedy jakieś góra dwadzieścia lat, więc teraz jest już trochę starszy. Ah, dlaczego znów o tym myślę, skoro to było tak dawno temu?

Taehyung  zrzucił z siebie kołdrę i wstał z łóżka. Na szczęście nie musiał tego dnia iść do szkoły, ponieważ była sobota. Poszedł spać bardzo późno, więc gdy się obudził, była już dziewiętnasta. Miał wtedy choć chwilę, żeby odpocząć od nauczycieli i prac domowych, które odrobił dzień wcześniej. Był w trzeciej klasie liceum i mieszkał sam w niedużym domu, który został odziedziczony po dziadkach. Po swojej śmierci, przepisali go na jego rodziców, którzy nie mieli nic przeciwko, aby Taehyung w nim zamieszkał. Zawsze go wspierali, aby mógł skończyć dobrą szkołę i mieć pewną przyszłość . Pochodził z małego miasteczka, jednak uczył się w Seulu. Często namawiał swoich rodziców, aby również przeprowadzili się do stolicy, jednak oni zawsze odmawiali. Mówili, że są zbyt przywiązani do rodzinnego miasta i domu.
Po skorzystaniu z toalety i przebraniu się zszedł na dół z zamiarem zrobienia sobie kolacji. Standardowo planował zrobić sobie kanapki, ale było coś innego, co przykuło jego uwagę. Przez otwarte drzwi prowadzące do ogrodu zauważył coś, czego wcześniej tutaj nie widział. Kwiat Jednaj Nocy. Podobno kwitnie on tylko raz do roku tylko w jedną noc. Jak to możliwe, że mieszkał tam tyle lat i nigdy nie zwrócił uwagi na takie rzeczy? Być może dlatego, że w dzień zajęty był szkołą, a wieczorem imprezowaniem.
Wyszedł na zewnątrz i od razu dostrzegł nieznajomego mężczyznę. Miał ciemne, wręcz czarne włosy i czekoladowe oczy, które przykuwały wzrok. Nie, chwila. Jednak skądś go pamiętał. To osoba, którą spotkał kilka lat temu, był tego pewny. To wywołało w nim niemały szok. Pomijając już to, co robił w jego ogrodzie, ale czemu wyglądał tak, jakby czas nie miał na niego wpływu? Jego twarz nadal miała młodzieńczy wyraz i wydawało się, jakby ich spotkanie było wczoraj. W pewnym momencie ciemnowłosy upadł na ziemię, a Taehyung nie wiedział, co powinien zrobić. Od razu do niego podszedł i stwierdzając, że nie ma innego wyboru, podniósł go z ziemi i zaprowadził do swojego domu.

                                                                        ***
- Już się obudziłeś? – Powiedział, gdy tylko zobaczył, że chłopak zaczyna siadać na łóżku. – Jestem twoim sąsiadem, Kim Taehyung.
Ciemnowłosy młodzieniec chwilę później był już pełny życia i nie widać było po nim, że jeszcze chwilę temu leżał nieprzytomny na łóżku. Chciał od razu wrócić do swojego domu, jednak nie mógł zrobić, zanim V nie upewnił się, czy z nim na pewno wszystko w porządku.

                                                                       ***

Nie ma sensu, aby cały czas o tym myśleć. Jak teraz o tym rozmyślam, to może jednak nie on był osobą, którą wtedy. Nie będę się tym zamartwiać, dopóki nie będę pewny w stu procentach.

Mimo wszystko, nieważne ile razy próbował, to nie mógł o nim zapomnieć. W końcu to było jedne z najlepszych wspomnień w jego życiu.
Pewnego późnego wieczoru wyszedł do ogrodu i zdziwił się, ponieważ zauważył tam osobę, której nie mógł wyrzucić ze swojej głowy. Chłopak stał do niego tyłem, przyglądając się zwiędłym kwiatom. Tae od razu do niego podszedł, czym zwrócił jego uwagę. Zauważył, że nieznajomy zainteresował się głównie jedną rośliną.
- Te kwiaty kwitną tylko podczas jednej nocy.
- Kiedyś słyszałem jedną legendę, która głosiła, że wszystkie Kwiaty Jednej Nocy wywodzą się z tej samej łodygi. – Delikatnie dotknął zwiędły kwiat opuszkami palców. – I żaden z nich nie ma owoców.
- Naprawdę dużo wiesz o tych kwiatach. – Co jak co, ale V musiał przyznać, że był pod niemałym wrażeniem. Przecież niecodziennie spotyka się osobę, która z taką fascynacją i łatwością mogłaby opowiadać o tych kwiatach.
- Po prostu bardzo dawno temu ktoś mi o nich opowiedział. To wszystko. – Chłopak wypowiadając te słowa wyglądał na naprawdę przygnębionego. Tae mógłby przysiąc, że gdyby nadal brnęli w ten temat, to rozpłakałby się jak małe dziecko.
- Nie jesteś może głodny? - Z jakiegoś powodu, nie mógł zostawić go samego, więc musiał znaleźć jakiś pretekst, żeby pobyć z nim trochę dłużej.
Nieznajomy nie odmówił, więc Kim gestem ręki zaprosił go do swojego domu. Zjedli kolacje i o dziwo mieli całkiem sporo tematów do rozmowy. Na pewno żaden z nich się nie nudził. Dopiero jakiś czas później V zorientował się, że nawet nie zapytał o jego imię.

                                                                          ***

Jako, że dwa dni temu rozpoczęły się wakacje, to Taehyung postanowił nie zostawać w Seulu, tylko odwiedzić swoją rodzinę. Nie widywał się z nimi zbyt często i zdążył się już za nimi stęsknić. Po spakowaniu kilku ubrań i najpotrzebniejszych rzeczy wyruszył w podróż. Trwała ona trochę ponad godzinę. Trzeba było gnieść się w zatłoczonym metrze, a później w autobusie, ale był już do tego przyzwyczajony. Po tym czasie dotarł na miejsce. Rodzice miło go powitali i od razu zaczęli o wszystko wypytywać. Począwszy od szkoły, a kończąc na sprawach miłosnych.  Nawet, gdyby z kimś się umawiał, to i tak nie powiedziałby o tym rodzicom. Kochał ich i im ufał (nawet zaakceptowali ro, że ich syn jest homoseksualny), ale nie zniósłby, gdyby zaczęli się wtrącać w jego prywatne sprawy.
Dopiero późnym popołudniem rodzice dali mu spokój i chwilę wolności. Tae korzystając z tej okazji, postanowił wpaść do swojego brata – Jungkooka. Nie widzieli się długo, a jako że mieszkał niedaleko, to postanowił od razu do niego iść. Mieszkanie, w którym żył jego brat znajdowało się tylko kilka minut drogi stamtąd. Po powiadomieniu rodziców o tym, że wychodzi (co by się nie martwili i później do niego nie wydzwaniali co pięć minut) ruszył w drogę.
Gdy dotarł na miejsce, kulturalnie zapukał do drzwi, nawet jeśli posiadał klucz. Nie musiał długo czekać. Po chwili w progu ujrzał Kooka. Spędzili miło czas popijając herbatę i rozmawiając o błahych rzeczach. Dochodziła pierwsza w nocy, więc Tae stwierdził, że nie warto wracać mu do domu i przenocuje u brata.
V siedział teraz sam w salonie, ponieważ drugi chłopak zajęty był zażywaniem kąpieli. Zaczynało mu się trochę nudzić, więc postanowił przejść się po mieszkaniu. Jego uwagę przykuł album, najprawdopodobniej ze zdjęciami, który leżał na biurku. Podszedł w tamtym kierunku i go otworzył. Był niemało zaskoczony, gdy zobaczył zdjęcia znajdujące się w nim. Był na nich oczywiście Jungkook, ale druga osoba stojąca obok niego… Wyglądała znajomo. Był to chłopak, którego poznał w swoim ogrodzie i ten sam, którego spotkał trzy lata temu. Wyglądali razem na szczęśliwych i nie było to jedno, czy dwa zdjęcia, ale cały album. Na każdej fotografii z osobna albo się uśmiechali, albo przytulali. Po chwili w głowie Taehyunga zaczęło się przejaśniać. Nieznajomy chłopak zakochany był jego bracie.
- Oh. – Natychmiast się odwrócił, gdy usłyszał za sobą głos Kooka. – W sumie to miałem ci powiedzieć o tym już dawno, ale nie było okazji. Umawiam się z Jiminem.
- Gratulacje. – Nie wiedział, co innego mógłby powiedzieć. – Spotkałem go kilka dni temu w ogrodzie.
- Wiem, wiem. Wspominał mi coś o tym. – Wyglądał na wyraźnie szczęśliwego. Być może w końcu się ustatkował.
- Ale… Nie przeszkadza wam odległość? W końcu ty mieszkasz tutaj, on w Seulu.
- Nawet, jeśli nie jesteśmy obok siebie, to nadal jesteśmy związani czerwoną nicią przeznaczenia.


Skoro Jungkook był szczęśliwy, to dlaczego Taehyung nie mógł cieszyć się razem z nim? Co mógł poradzić na to, że to on chciał znajdować na miejscu brata i być z Jiminem? Dlaczego jego miłość była tak samolubna i jednostronna?


                                                                                    ~ Suigintou

1 komentarz: