Wbiegł szybko do swojego pokoju
podtrzymując przewiązany na biodrach ręcznik. Po drodze minął dwójkę
ganiających za sobą rodzeństwa i psa. Zatrzasnął za sobą drzwi wzdychając
ciężko. Zajrzał do szafy wyciągając z niej parę rzeczy. Koszulkę i spodenki spakował
do torby leżącej na łóżku zaraz dokładając butelkę wody. Nie chciało mu się
zakładać najlepszych ubrań jakie posiadał ani męczyć się z fryzura kolejną
godzinę ze względu na rozbrykaną rodzinkę. Jeśli młodszy brat nie poplami mu
spodni ulubionym jogurtem, to kuzynka namówi go na modelowanie włosów.
Oczywiście, wedle jej sześcioletnich upodobań.
Zerknął na zegarek. Kiedy
wskazówka minutowa przesunęła się na dziewiątkę rozszerzył mocno oczy. Obiecał
sobie już nigdy nie spóźnić się na trening, nie chciał robić kolejnych stu
pompek za karę. Kolejną minutę po szesnastej zarzucił na siebie bieliznę, luźny
t-shirt i dżinsowe spodnie. Przed lustrem przy szafie roztrzepał wilgotne włosy
ostateczni łapiąc za suszarkę. W tym tempie dostanie może pięćdziesiąt pompek.
Po następnych czterech minutach
znalazł się z torbą w kuchni. W biegu zabrał z blatu świeże jabłko i ruszył do
drzwi. Sześcioletnia kuzynka znów starała się go namówić na zabawę, ale chłopak
szybko się jej wymknął i ucałował w czoło.
- Wonho, wychodzisz gdzieś? –
zatrzymała go matka z salonu.
- Ta sama śpiewka od trzech
miesięcy.. – westchnął pod nosem, aby rodzicielka go nie usłyszała. – Mam zaraz
zajęcia, mamo. Już i tak jestem spóźniony. – chwycił za klamkę od drzwi chcąc
wreszcie opuścić dom, ale kobieta nie dawała za wygraną.
- Wracaj szybko do domu, musisz
zająć się dziećmi.
- Mamo! – brunet wszedł do
salonu, gdzie kobieta wywieszała świeżo upraną bieliznę swoich podopiecznych. –
Wiesz dobrze, że po treningu mam pracę. Jak mam niby się nimi zająć?
- Powtarzam ci od tygodnia, że
wyjeżdżamy z ojcem.
- Wy zamierzacie sobie
odpoczywać, a ja mam harować od rana do wieczora zajmując się tymi bachorami? –
emocje się w nim gotowały.
- Nie mów tak o swoim
rodzeństwie. – upomniała go rodzicielka. Skończyła wieszać ostatnie ubrania i
zaniosła miskę do łazienki na parterze. Chłopak podążył za nią. – Nam też
potrzebna jest chwila odpoczynku.
- Nie wiem, po jaką cholerę
jeszcze tu mieszkam. Już dawno powinienem się wyprowadzić. – Shin oparł się
ramieniem o framugę drzwi krzyżując ze sobą ręce. – Ojciec powtarzał mi, żebym
wyszedł na swoje, ale zostałem, bo chciałem wam pomóc utrzymywać ten dom.
Dzięki za taką nagrodę, wychodzę.
Wonho podrzucił torbę na ramieniu
i z głośnym trzaskiem wyszedł z domu. Nie zapomniał o wulgarnym spojrzeniu w
kierunku jednego z braci oglądającego bajki w telewizji. Chłopak miał trudny
charakter, w tym mało cierpliwości, szczególnie do dzieci. Nie robiło mu
różnicy czy to jego rodzeństwo, czy nie. Już dawno założył, że nie nadaje się do
opieki nad małolatami.
*
Ostatnie stopnie dzieliły go od drzwi sali treningowej. Już parę metrów przed słyszał głośną i dobrze znaną muzykę, do której ćwiczył choreografię. Tej miał nie zawalić, zależało mu. W myśli powtórzył dwa kroki do rytmu zanim chwycił za klamkę. W pośpiechu otworzył drzwi, a wzrok trzech osób skupiła się na nim. Trener spojrzał na niego spode łba.
- Przepraszam za spóźnienie. - rzucił szybko i przedreptał do przebieralni.
W amoku swoich czynów nie zauważył jak barczysty mężczyzna podąża za nim i zatrzymuje tuż za jego plecami. Shin wzdrygnął się, gdy poczuł czyjąś obecność i oddech na karku. Zbyt niebezpieczny, aby go zlekceważyć.
- Znów się spóźniłeś, Shin. - warknął trener.
- Tak, racja, ale to była nagła sytuacja.
- Tydzień temu miałeś taką samą wymówkę. Chcesz wylecieć następnym razem za drzwi? - mężczyzna podniósł głos jednocześnie hamując się delikatnie.
- Nie.. - brunet spuścił głowę. - Przepraszam, trenerze.
- Shownu chodzi tu już pięć lat i ani razu się nie spóźnił. Bierz z niego przykład, bo pompki na nic ci się zdadzą.
Wonho popatrzył po kryjomu na chłopaka. Kiedy spotkali się spojrzeniami jego warga drgnęła w geście irytacji. Shownu spuścił głowę bawiąc się swoimi butami, ale jego wzrok wcale nie był uległy. Jak zwykle trudno było odczytać emocje z jego twarzy.
*
Dwie godziny później.
Trener już dawno wybiegł z sali zasłaniając się obowiązkową wywiadówką szkolną swojej córki. Dwójka chłopaków leżała na podłodze, a trzeci jeszcze trzymał się na nogach. Son z zapałem patrzył w lustro co chwila poprawiając drobne szczegóły w choreografii. Hyungwon sięgnął po butelkę wody niedaleko niego i oparł się plecami o kaloryfer.
- Wiesz, że masz już przesrane u trenera, nie? - odezwał się do zipiącego bruneta.
Wonho spojrzał na niego krzywiąc się na ostrzegawcze spojrzenie kolegi. Do prawdy, już miał dość takiego gadania.
- Jakbym nie wiedział. Nie musisz mnie dodatkowo dobijać. - Warknął i zebrał w sobie siły, aby się podnieść. Ociężałe i bolące od treningów ciało dawało o sobie znać, ale oddech udało mu się w miarę uspokoić.
Mokrą od potu koszulkę natychmiast z siebie zrzucił i roztrzepał wilgotne włosy. Mimo wszystko lubił to uczucie zmęczenia, jakie towarzyszyło mu po każdym męczącym treningu.
- A tak na poważnie, to czemu się spóźniłeś?
Shin zarzucił na siebie świeżą koszulkę i upił pół butelki wody.
- Rodzinka. - odpowiedział ironicznie.
- A co z tą dziewczyną?
- To już przeszłość, nie gadajmy o tym.
Hyungwon zaśmiał się kątem oka zauważając drżące przez chwilę ręce Wonho. Nie krył się z tym, że sprawiało mu przyjemność dokuczanie starszemu i często wykorzystywał owe sytuacje. Dzisiaj nie bardzo miał ochoty na żarty.
- Rodzeństwo.. - Westchnął Shin, opadł tyłkiem na krzesło i upił więcej wody.
- Może opiekunka do dziecka rozwiązałaby twój problem. - Hyungwon pokiwał głową.
- Zbieramy się, Hyungwon? - barczysty dwudziestoczterolatek sięgnął po ręcznik spoczywający na jego sportowej torbie.
Młodszy kiwnął do niego głową, zaraz znów przenosząc wzrok na zrezygnowanego Wonho.
- Idziesz z nami, hyung?
Shownu zatrzymał się w półkroku patrząc zdezorientowany na bruneta. Zapewne nie spodziewał się takiej propozycji Hyunga na Wonho, do którego miał pewne uprzedzenia. Szturchnął chłopaka barkiem nawiązując z nim kontakt wzrokowy.
- Nie bądź taki drętwy, Shownu. - zaśmiał się kącikiem ust pokazując swoją zupełnie nieuzasadnioną wyższość. - Każdy potrzebuje się czasem zabawić, a Wonho wcale nie jest od ciebie gorszy. Poza tym Kihyun wypominał mu ostatnio, że w ogóle się u niego nie pokazuje.
- Dzięki, ale nie da rady. - Odezwał się Shin już mijając dwóch chłopaków i kierując się do wyjścia. - Za pół godziny zaczynam zmianę w pracy, więc będę już spadać. Cześć.
Wonho sięgnął za klamkę silnie ją naciskając. Zastygnął w półkroku, gdy zza swoich pleców usłyszał głos Hyungwona, z ust których padło jego imię. Brunet obrócił się w jego stronę przypatrując się rozmowie kolegi. Telefon przystawiony do jego ucha i wolne uśmieszki oraz spojrzenia wędrujące w kierunku Shina wywoływały w nim nieciekawe uczucia.
- Tak, zgadza się. Wonho znów nie przyjdzie. Jakiś tajemniczy się ostatnio zrobił, może lepiej sam go spytaj.
Wonho spojrzał zaskoczony na młodszego podającego mu telefon. Rozchylone wargi nie chciały się zamknąć, a dłoń drgała nie pozwalając wykonać większych ruchów. Zawzięty Hyungwon namawiał go do odebrania połączenia, ale Wonho tylko uciekał przed tym po cichu klnąc do młodszego.
- No odbierz, co ci szkodzi.
- Hyungwon, nie mam na to czasu. - szeptał wymachując rękami na przysuwający się do niego telefon. - Powiedz mu, że musiałem iść do pracy.
- Jak ty tchórzysz, Boże drogi. - brunet przewrócił oczami. - Sam mu to powiedz.
- Hyungwon.. - warknął Shin uważając na swój ton. - Nie, Hyungw.. H-Halo? - przełknął gulę w gardle przykładając telefon do ucha.
- Nakopał ci ktoś kiedyś do dupy? Czemu znowu się wykręcasz, co, Wonho? - głos po drugiej stronie słuchawki brzmiał ostrzegawczo, a za razem przygnębiająco.
- Hyun, nie mam czasu na żadne wygłupy.
- Spotykanie się z przyjaciółmi uważasz za jakieś tam wygłupy?
- Wiesz dobrze, o co mi chodzi, Kihyun.. - Shin spuścił głowę przygryzając dolną wargę.
- A my mieliśmy o tym zapomnieć. Nie rozumiem, dlaczego bez przerwy do tego wracasz. - w tym momencie drgania głosowe ustały, a na ich miejsce weszła pewność siebie. Kihyun, pomimo młodszych lat, potrafił myśleć bardziej racjonalnie od swoich starszych kolegów. - Hyuuung, nie daj się prosić. Niedługo przyjeżdża do mnie kuzyn z Bostonu, Changkyun. Wpadnij chociaż na chwilę.
Wonho westchnął pod nosem przeczesując palcami wilgotne włosy. Błagający głosik młodszego kolegi z czasem zaczął go rozczulać, aż po niedługiej chwili uległ. Z ciężkim bólem rozłączył telefon i oddał go Hyungwonowi.
- No więc, zbieramy się! - Chae klasnął w dłonie pospieszając dwójkę umięśnionych kolegów wymieniających się spojrzeniami. - Imprezka przed nami.
Shin zaśmiał się po chwili pod nosem dostrzegając iskierki euforii w oczach młodszego. Nawet Shownu podzielił jego gest sprawiając, że atmosfera pomiędzy trójką znajomych się polepszyła. Wonho modlił się tylko o to, aby jego jednorazowy wybryk nie zakończył się totalną katastrofą.
No, taką miał nadzieję.
cudowne, dziękuje, dziękuje, dziękuje <3!!! zapowiada się dobrze, a nawet bardzo dobrze, nie wiem, jak ja wytrzymam czekając, ale nie poganiam cię i jeszcze raz dziękuje <3
OdpowiedzUsuńPoczątek jest naprawdę ciekawy. Nie przepadam za tym pairingiem, ale chętnie przeczytam. Weny~
OdpowiedzUsuńJakoś niebardzo lubię ten parring, ale głupotą byłoby nieprzeczytanie z powodu takiej głupoty.
OdpowiedzUsuńZauważyłam kilka błędów w składni, ale nie są one aż tak bardzo rażące.
Ten początek to normalnie moja osoba. Ja nie cierpię dzieci, dzieci nie cierpią mnie.
Hm, co by tu jeszcze..., a tak. Podoba mi się pomysł i mam nadzieję, że będziesz szybko dodawać rozdziały, ale nie będzie przeszkadzało Ci to w pisaniu Tokyo Trip.
Weny i czekam na TT.
Halo, halo! Zamawiam Hyungwonho! c; Tak to działa?~
OdpowiedzUsuńTak, dokładnie tak działa haha dziękuję za komentarz :)
Usuń